Burzliwa dyskusja prezesów w sprawie transmisji telewizyjnych
Rozgrywki Krajowej Ligi Żużlowej w sezonie 2025 nie były transmitowane przez żadną telewizję. Obecnie toczą się rozmowy nad ewentualnym powrotem ligi na antenę. Szanse na to są jednak umiarkowane. Wszystko przez postawę klubów, które nie są jednomyślne w tym temacie.
Niektórzy działacze wychodzą z założenia, że transmisje przynoszą więcej minusów niż plusów. W ostatnich dniach odbyło się spotkanie klubów Krajowej Ligi Żużlowej. Jednym z poruszanych tematów były ewentualne transmisje telewizyjne z ligowych meczów. Na razie jednomyślności wśród działaczy nie ma.
W ubiegłym sezonie transmisji telewizyjnych z KLŻ nie było. Wcześniej ligę pokazywało Canal Plus. Zmiana miała być podyktowana rezygnacją samej stacji. Poza tym było to na rękę samym klubom. Okazuje się, że nie wszystkie ośrodki były i są za tym, aby ligę pokazywać w telewizji.
Przeciwnicy wychodzą z założenia, że po pierwsze telewizja zabiera kibiców, którzy siadają przed telewizorami, zamiast udać się na mecz i kupić bilet. Poza wszystkim problemem są też terminy i godziny spotkań. Przykładowo niedzielne mecze w przeszłości musiały zaczynać się bardzo wcześnie, aby nie było kolizji z późniejszymi spotkaniami 2. Metalkas Ekstraligi i PGE Ekstraligi.
Kolejny temat to koszty. Żadna stacja nie zapłaci wielkiej kasy za prawa do KLŻ, bo ten produkt zwyczajnie nie ma wystarczającej renomy i oglądalności. Telewizja musi dodatkowo pokryć koszty produkcji. Skoro nie ma więc dodatkowej kasy z tytułu praw, to kluby tym bardziej patrzą z byka na ten temat.
temat praw telewizyjnych nie został jeszcze przekreślony. Sprawa jest w toku. Na wspomnianym spotkaniu klubów wyczuwalny był duży podział. – Naszym zdaniem transmisje telewizyjne mogą tylko pomóc. Gdy rozmawiamy ze sponsorami, to Ci pytają często o to, czy ligę pokaże telewizja. To zwiększa zasięg dotarcia z reklamą – mówi anonimowo jeden z działaczy.
Ewentualne rozmowy z zainteresowanymi telewizjami łatwe nie będą. KLŻ w ostatnich latach miała spore problemy ze względu na finansowe kłopoty klubów. Zasadniczo tylko pojedyncze ośrodki na tym szczeblu mogą pochwalić się stabilną sytuacją. To z pewnością nie ułatwi negocjacji.
Źródło: sport.interia.pl
Udostępnij w social mediach:








