Czterech młodzieżowców na chwilę obecną liczy formacja młodzieżowa eWinner Apatora Toruń. Jednym z nich będzie Krzysztof Lewandowski, z którym w Grodzie Kopernika wiązane są spore nadzieje i wielu kibiców widzi go w podstawowym składzie ligowym.

Liderem formacji do lat 21 ma być sprowadzony ze Zdunek Wybrzeża Gdańsk – Karol Żupiński, którego zmiana przynależności klubowej była naszym tematem niedawnej rozmowy z byłym żużlowcem gdańskiego klubu – Arkadiuszem Buczyńskim. Teoretycznie numerem dwa na papierze wydaje się być Kamil Marciniec, a pierwszym oczekującym powinien być Krzysztof Lewandowski, który w rozmowie z naszym serwisem opowiada m.in. o tym, jak bydgoszczanin przez Gniezno zawędrował do Torunia.

Konrad Cinkowski (Twój Portal Żużlowy): Zacznijmy naszą rozmowę od czasów mini żużla. Twoi rodzice wyrazili zgodę na to, abyś rozpoczął treningi w zespole BTŻ Bydgoszcz, ale twój tata liczył, że zrezygnujesz z tego sportu. To trochę nietypowo, bo to przeważnie mamy są niechętne i pełne obaw.
Krzysztof Lewandowski (eWinner Apator Toruń): – Dokładnie, tak to się wszystko zaczęło (uśmiech). Mama też była i nadal jest pełna obaw, jednak tata z początku był dosyć niespodziewanie bardziej nastawiony na „nie”.

– Rozmawialiście kiedyś z tatą tak na poważnie, czemu nie chciał, abyś jeździł na żużlu?
– Oczywiście. Po prostu był świadomy tego, jak niebezpieczny jest ten sport. Do dziś uważa, że każdy sport uprawiany zawodowo jest niezdrowy.

– Tata nie chciał, abyś jeździł. Mama była pełna obaw, ale co ona na to wszystko?
– Mama też nie była do końca szczęśliwa. Zresztą do dziś martwi się do tego stopnia, że nie jeździ z nami, ani na treningi, ani na zawody. Jednak bardzo mocno mnie wspiera.

– A były takie momenty, że próbowali Cię jakoś, nazwijmy to „na siłę” zniechęcić do żużla?
– Oczywiście, że nie. Od pierwszej „przejażdżki”, aż do dziś powtarzają mi, że w każdej chwili mogę zrezygnować, gdy tylko będę tego chciał. Ale jeśli to kocham, to mogę dalej to robić.

– Pierwsze kroki stawiałeś w kategorii 85-125cc i trochę tych sukcesów w swoim sportowym „CV” zapisałeś. Opowiedz nam, jakie i jak oceniasz swoją przygodę z mini żużlem?
– Bardzo dobrze oceniam te lata, pod każdym względem – zebranego doświadczenia, osiągniętych wyników, a także zawarcia wielu nowych znajomości. No i masy wspaniałych wspomnień. Jeśli chodzi o sukcesy, to są to m.in. trzy tytuły Drużynowego Mistrza Polski pod rząd, dwa srebrne i jeden brązowy medal Pucharu Polski Par Klubowych.

– Potem była klasa 250cc. Choć bywałeś w krajowej czołówce, to medali nie udało ci się zdobyć. Czujesz jakiś niedosyt?
– Oczywiście, ponieważ każdy sportowiec trenuje po to, aby być najlepszym. Nie zawsze się udaje, a ja też nie miałem presji na wynik, ponieważ trenowałem już na „pięćsetce” i klasę 250cc traktowałem, jako podtrzymanie rytuału zawodów.

– Jak to zawsze bywa, są zwolennicy i przeciwnicy różnych rozwiązań, a nie inaczej jest z klasą 250cc. A Tobie starty na tym poziomie między „mini”, a „dorosłym” żużlem jakoś pomogły?
– Na pewno tak, ponieważ prędkość i moc jest dużo większa, niż na mini żużlu. Poza tym gdzieś ta jazda w klasie 250cc zbudowała u mnie przyzwyczajenie do większej prędkości.

– Mimo młodego wieku, trochę tych klubów ci się nazbierało. Był BTŻ Bydgoszcz, potem Start Gniezno, a teraz Apator Toruń. Dlaczego ta twoja ścieżka kariery nie wiedzie się w rodzinny mieście?
– Odpowiedź jest bardzo prosta. Zawodnik, a zwłaszcza tak młody, jak ja potrzebuje dobrych warunków do rozwoju. Tak więc zawsze wybieraliśmy klub, który takie warunki mógł mi zapewnić.

– Kojarzę, że gdzieś rzucił mi się w oczy taki nagłówek „Apator przebił ofertę Polonii”. Faktycznie finanse odegrały tutaj kluczową rolę, że przeniosłeś się do „Aniołów”?
– Nie do końca Toruń „przebił” Bydgoszcz, tylko tak naprawdę musiałem wybrać między Gnieznem i Toruniem. Kluczową rolę odegrała atmosfera, która w Toruniu jest świetna. Trenowałem tam już wcześniej i od pierwszych chwil bardzo polubiłem osoby z tamtego otoczenia. Bardzo często oraz miło rozmawia nam się z panią prezes Iloną Termińską, jak i panem prezesem oraz panem Adamem Krużyńskim. Większość moich sponsorów też jest z Torunia, tak więc między innymi te czynniki sprawiły, że dziś reprezentuję dumnie KS Toruń. Jakimś decydującym czynnikiem była także odległość na treningi. Przy okazji pozdrowienia dla pana Piotra Mikołajczaka.

– Licencję „Ż” uzyskałeś w sierpniu, a dwa tygodnie później zadebiutowałeś w Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów. Przed zawodami taki wynik brałbyś w ciemno?
– Jasne, że tak. Przed zawodami wspólnie ze swoim teamem obstawialiśmy maksymalnie sześć punktów.

– W kolejnych tygodniach było równie udanie, zatem z tego debiutanckiego pół-sezonu chyba jesteś zadowolony?
– Oczywiście, że tak, ale został lekki posmak goryczy, ponieważ ten sezon mógłby być lepszy, gdyby nie ilość błędów, które zdarzało mi się popełniać.

– Miło błędów dobre wyniki sprawiają, że rosną oczekiwania kibiców. Wielu z nich przykleiło już tę symboliczną łatkę „talenciak”. Odczuwasz w związku z tym jakąś presję?
– Na razie presji nie ma, ale staram się nie czytać komentarzy, także tych pozytywnych. Skupiam się na tym, aby jak najlepiej przygotować się do nowego sezonu.

– Pewniakiem do składu Apatora na pozycji młodzieżowej jest Karol Żupiński. Ty masz rywalizować o drugą pozycję z Kamilem Marcincem. Jak widzisz swoje szanse na to, aby startować w PGE Ekstralidze?
– Wszystko tak naprawdę okaże się po pierwszych treningach. Dopóki nie wyjedziemy na tor, to ja tak samo, jak i Kamil mamy równe szanse.

– A jeśli nie uda się „pokonać” kolegi, to jest jakiś plan „B”, jak np. starty w roli gościa w 2. Lidze Żużlowej?
– Oczywiście, jednak jak będzie, to czas pokaże.

– Pod koniec sezonu zostałeś zaproszony na turniej do Rzeszowa. W środowisku pojawiły się głosy, że tamtejszy klub przejawiał zainteresowanie, by Cię wypożyczyć lub ściągnąć właśnie w ramach „gościa”. Zdradzisz, czy to prawda?
– Nic mi nie wiadomo na ten temat (uśmiech).

– Jak będzie prezentował się twój park maszyn w przyszłym sezonie? Rozumiem, że klub zamierza Cię dosprzętowić?
– Na ten moment planujemy, aby zbudować trzy nowe motocykle.

– Dziękuję za rozmowę. Czego ci życzyć na przyszły sezon?
– Również dziękuję. Myślę, że przede wszystkim sezonu bez kontuzji. Korzystając z okazji, chciałbym podziękować teamowi, czyli „Vikingowi” tacie oraz Krystianowi. Podziękowania kieruję także dla sponsorów, którzy okazali mi pomoc.

źródło: inf. własna

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.