Rafał Dobrucki jawnie mówi o małej roli polskiego żużla
						Nie ma żadnych wątpliwości, że Polska ma najlepszy produkt żużlowy. Najmocniejszą ligę na świecie, najlepszego jeźdźca globu i największe pieniądze. Mimo wszystko nikt się z nami nie liczy.
Pieniądz rządzi światem – także tym sportowym. To właśnie w naszym kraju finanse są największe, co przekłada się na jakość i poziom rozgrywek sportowych. Rafał Dobrucki w rozmowie z brytyjskim „Speedway Star” mówi otwarcie, że to właśnie Polska zapewnia byt całemu sportowi. I przytacza konkretne argumenty.
– To nie tylko kwestia tego, że nasi zawodnicy zarabiają najwięcej i ścigają się w najlepszej lidze przed największą publicznością. Problem w tym, że wynagrodzenia w cyklu Grand Prix nie mają nic wspólnego z realnymi kosztami udziału. Więc skąd się bierze różnica? Wszyscy znają odpowiedź: to polski żużel sponsoruje światowe mistrzostwa – mówi były selekcjoner reprezentacji Polski.
Polski żużel w dużej mierze opiera się na finansowaniu publicznym. Dobrucki zauważa, że żużel przyciąga tłumy, co przekłada się na zainteresowanie m.in. miast, regionów i spółek skarbu państwu. Podkreśla jednak, że jeśli wyniki nie idą po myśli zespołu, to przekłada się na spadek frekwencji, a to z kolei może szybko spowodować, że dane fundusze zostaną przekazane na inny sport.
– Jest takie polskie powiedzenie: „Bierz jedzenie, póki je dają, bo nie wiadomo, kiedy się skończy” – dodaje.
– Mam nadzieję, że liga myśli długofalowo, jak wykorzystać środki od sponsorów i z telewizji. Polska jest dziś niezbędna dla światowego żużla. Nigdzie indziej ten sport nie jest biznesem na taką skalę. Dlatego FIM powinna słuchać nas bardziej, a nie mniej – komentuje Dobrucku.
Dobrucki zauważa, że mimo tak ogromnych wydatków i tego, co Polska robi dla żużla – nikt się z nami nie liczy, nie pyta o zdanie w kwestiach, które mają wpływ na sport. – Można odnieść wrażenie, że FIM po prostu nas nie lubi – mówi były selekcjoner reprezentacji Polski.
Źródło: speedway star
Udostępnij w social mediach:







