Kilka dni temu w koszykarskim świecie doszło do nie lada sensacji. Osłabiony Zastal Zielona Góra po heroicznym boju pokonał potęgę z Moskwy. Oczywiście basket traktowany jest w Polsce nieco po macoszemu (jak jeszcze do niedawna żużel), więc osoby nie interesujące się na co dzień tą dyscypliną sportu mogły ten fakt przeoczyć.

A to tak, jakby Legia Warszawa pokonała, powiedzmy, Real Madryt czy Barcelonę. Wyobrażają sobie Państwo, co by się działo w mediach po takim wyczynie? Ja wolę sobie tego nie wyobrażać.

Lubimy sport dzięki jego nieprzewidywalności. Lubimy, kiedy Kopciuszek pokonuje giganta, przerastającego go kilkukrotnie pod kątem organizacji, poziomu sportowego, budżetu. Młodzi kibice nie pamiętają lat „chudych” w polskim żużlu, więc trudno im zrozumieć uczucia towarzyszącego pierwszym zwycięstwom polskich żużlowców nad gwiazdami światowego żużla w latach 90-tych, czy pierwszych wygranych Tomasza Golloba w zawodach Grand Prix. Dzisiaj nasyceni sukcesami nad kolejnymi wygranymi biało-czerwonych przechodzimy bez większej ekscytacji.

Nic dziwnego. Odjechaliśmy tak bardzo światowemu speedwayowi, że wydajemy się być osobną galaktyką. Nawet zawody rangi mistrzostw świata, traktujemy jako mniej ważne w stosunku do rozgrywek PGE Ekstraligi. Anglicy też tak kiedyś myśleli. Historia może zatoczyć koło. Pomijając ten fakt, w żużlu też kochamy niespodzianki, ale te zdarzają się dzisiaj jedynie w rywalizacji wewnętrznej lub kosztem naszych reprezentantów. Nie my jesteśmy wszak Kopciuszkiem.

Aby nie być gołosłownym z ostatnich lat wszyscy zapamiętaliśmy łzy Szymona Woźniaka po triumfie w finale IMP. Spełnione sny zawodnika, który nie był stawiany w roli faworyta tamtejszych zawodów. Zapamiętaliśmy też pewnie Motor Lublin, mający spaść z hukiem z Ekstraligi. A, jeśli chodzi o rywalizację międzynarodową, może podciągnęlibyśmy do tego awans do elity Olivera Berntzona. Mało? Mało. Sny spełniają się rzadko.

Co niektórzy odliczają już dni do startu sezonu 2021. Sezonu, który wciąż jest pewnego rodzaju niewiadomą. Mam jednak nadzieję, że kiedy wreszcie wystartuje parę razy paru faworytom ktoś utrze nosa, a wieczorem nie będzie mógł usnąć, jak przed kilkoma dniami koszykarze Zastalu. Nie będzie mógł zasnąć, by dać czas na wykrystalizowanie się nowym snom.

P. S. Kibice też mają sny, niektóre dość czarne, jak wpuszczanie na stadiony tylko osób zaszczepionych przeciwko koronawirusowi. Co fani sądzą o tym pomyśle doskonale pokazała nasza ankieta, oczywiste były również wnioski gości naszego podcastu. Nikt nie mówi tego głośno, ale działacze także nie są zadowoleni z tego pomysłu. Z niewielkiego procenta zaszczepionych niewielki ułamek, to kibice żużlowi. Puste trybuny, to dziury w budżecie. A przy kontraktach nikt o tym nie myślał.

POLECANE

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.