Kusiła go perspektywa jazdy w 1. lidze
Choć dopiero debiutował na ligowych torach, a jego dorobek punktowy nie był zbyt okazały, to kilku prezesów zdecydowało się złożyć Marcelowi Krzykowskiemu propozycję zmiany przynależności klubowej.
W minionym sezonie wychowanek MS Śląska Świętochłowice wyjechał ledwie do trzynastu biegów w 2. Lidze Żużlowej. Wywalczył w nich sześć punktów z bonusem. Co ciekawe, pięć z tych „oczek” wywalczył w meczu 10. kolejki, gdy opolski OK Bedmet Kolejarz rywalizował z RzTŻ-em Rzeszów. „Krzykacz” tego dnia rozpoczął od podwójnego uderzenia w biegu młodzieżowym z Oskarem Roweckim. Kilka chwil później dorzucił taki sam rezultat w parze z René Bachem.
– Miniony sezon w moim wykonaniu mógłby być na pewno lepszy. Jednak to był mój pierwszy rok, kiedy startowałem w lidze. I tak naprawdę jeszcze nie do końca wiedziałem, z czym to się „je”. Na pewno jednak zebrane doświadczenie sprawi, że kolejny rok będzie lepszy. Na ten ostatni mecz dużo dała zmiana silnika, który prezes Śląska – Krzysztof Sichma załatwił od Artura Czai. Pozmienialiśmy w nim dużo na treningu, udało nam się go spasować bardzo dobrze i wszystko tego dnia poszło po mojej myśli – mówi Marcel Krzykowski w rozmowie z naszym portalem.
Średnia biegowa 0,538 i dopiero sześćdziesiąte drugie miejsce w najniższej klasie rozgrywkowej wcale nie zniechęciły klubów do osoby Krzykowskiego. W 17-letnim żużlowcu drzemie duży potencjał, ale nie zawsze udawało mu się to potwierdzić wynikami na torze. – Owocuje ciężka praca. Pracowaliśmy bardzo dużo indywidualnie, czas do pracy z młodzieżą daje efekty. Jestem na nich skoncentrowany, to pozwala mi zająć się nimi nieco dokładniej, a to daje pierwsze efekty. Poza tym też sama praca zawodnika, który wkłada w swój rozwój wiele zaangażowania – mówił w lipcu na łamach „Tygodnika Żużlowego” trener Krzysztof Bas.
Dotychczasowy klub świętochłowiczanina, czyli opolski Kolejarz zatrzymanie go na kolejny sezon wyznaczył sobie za jeden z priorytetów. Zapytania o możliwość angażu Indywidualnego Mistrza Świata w… speedrowerze, kierowali również działacze m.in. Zdunek Wybrzeża Gdańsk, Cellfast Wilków Krosno oraz PSŻ-u Poznań. Zawodnik ostatecznie nie zdecydował się na zmianę otoczenia, choć wiemy, że perspektywa zmiany przynależności klubowej na klub z Podkarpacia kusiła bardzo mocno. – Byłem bardzo zaskoczony, że mieliśmy tyle ofert. Jeśli chodzi o Krosno, to zgadza się. Jednak droga do Krosna byłaby bardzo długa i męcząca, a ja się jeszcze uczę i przez te kilometry nie chciałbym zawalić szkoły. W tych trudnych czasach, jakie mamy na dzień dzisiejszy, to dobre wyniki chcę mieć zarówno w sporcie, jak i w nauce.
Krzykowski jak już wspomnieliśmy – na co dzień uprawia nie tylko „czarny sport”, ale również jeździ na speedrowerze. W jednym z wywiadów przyznawał, że porzuca jazdę w lewo na rowerze i skupia się całkowicie na speedwayu, jednak pandemia koronawirusa i okrojenie kalendarza sportu żużlowego spowodowało, że ostatecznie „Krzykacz” porzucił pomysł i również ścigał się w barwach Śląska w CS Superlidze. Z zespołem wywalczył złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Czy w przyszłym roku nadal będzie łączył jazdy w obu dyscyplinach? – Tak jak mówiłem już w tym sezonie, gdy tylko czas mi na to pozwoli i nie będzie w żaden sposób kolidować z żużlem, to na pewno pomogę chłopakom z sekcji speedrowerowej – kończy nasz rozmówca.
źródło: inf. własna