Nowy promotor Grand Prix rozważa kilka nowych pomysłów
Mayfield Sports Events rozpoczął rozmowy dotyczące destynacji rund Grand Prix w sezonie 2027. Możliwa jest ekspansja poza Europę, a w grę wchodzą trzy destynacje. – Chcielibyśmy wrócić do Australii – mówi Richard Coleman, właściciel Mayfield.
– Są trzy państwa spoza Europy, które chcą organizować rundy Speedway Grand Prix. Rozważamy te pomysły, sprawdzamy czy w ogóle uda się to zrealizować. To mistrzostwa świata i byłoby świetnie wyjść poza Europę. To nasz cel, ale też nie chcę robić tego, co poprzednicy, czyli składać obietnic, które później nie mają pokrycia w kalendarzu. Najpierw musimy ustabilizować sytuację, by nie tracić pieniędzy. Na początku 2026 roku zaczniemy pracować nad kalendarzem na rok 2027 – mówi Richard Coleman.
W obliczu sukcesów australijskich żużlowców, Australia jest naturalnym kierunkiem do organizacji Grand Prix poza Europą. Zapytania z kraju kangurów już spłynęły do Mayfield, a promotor prowadzi rozmowy z tamtejszymi ośrodkami.
– Oczywiście, że mieliśmy zapytania z Australii i jesteśmy z tamtejszymi działaczami w kontakcie. To kolebka żużla, ale także daleka droga z Europy. Zważywszy na sukcesy Australijczyków oczywiście, że chcielibyśmy, aby tam rozgrywano GP. To dla nas biznes, a nie fundacja charytatywna. Musimy mieć do tego odpowiednie warunki handlowe. Będziemy pracować nad tym projektem – stawia sprawę jasno Coleman.
W 2026 roku postawiono na oszczędności w ramach kalendarza GP, a zadaniem nowego promotora jest wyprowadzenie cyklu na prostą pod względem przychodów. Dlatego właśnie w przeddzień GP w Landshut odbędzie się półfinał Drużynowego Pucharu Świata, a w przeddzień GP na Łotwie odbędzie się drugi półfinał DPŚ. Podobnie jak przed rokiem, czekają nas dwie rundy GP w Manchesterze, dzień po dniu. To ma prowadzić do oszczędności.
– Manchester to świetny tor, a zeszłoroczne rundy były imponujące. Nie wszystkie stadiony są odpowiednio duże, by organizować tam Grand Prix. Z kolei duże stadiony, jak Cardiff są za duże, by sprzedać bilety. Nikt nie powinien narzekać na jakość wyścigów w Manchesterze, bo te przed rokiem były doskonałe. Poza tym to ma sens ekonomiczny – komentuje Coleman.
Na ten moment nie ma tematu powrotu do Cardiff. Organizatorzy nie będą w stanie wyprzedać imprezy. – Jeśli będzie zapotrzebowanie na 50 000 widzów, chętnie wrócimy do Cardiff. Wymaga to jednak wsparcia ze strony walijskiego rządu oraz rozsądnych warunków komercyjnych i kibiców, którzy wykupią wejściówki. Rok 2026 ma uporządkować pewne sprawy, a po nim będziemy się rozwijać dalej – kończy Richard Coleman.
Źródło: WP Sportowefakty.pl
Udostępnij w social mediach:







