Poprzednie spotkanie obu ekip zakończyło się wynikiem 46:44 dla gości niedzielnego starcia. Mała zaliczka przed spotkaniem rewanżowym i utrata Gleba Chugunova spowodowała, że o szanse na bonus i jakiekolwiek punkty w tym starciu było ekipie Dariusza Śledzia niesłychanie trudno. Na przeciw bowiem stawała ekipa Moje Bermudy Stali, która przystępowała do tego spotkania niemal w pełnym zestawieniu. Zabrakło jedynie kontuzjowanego Mateusza Bartkowiaka.

Początek zawodów nie zapowiadał jednak wysokiej wygranej gospodarzy, po pierwszej serii prowadzili oni jedynie czterema punktami. Po drugiej przewaga wzrosła o dwa „oczka”, Betard Sparta trzymała się nadspodziewanie dobrze. Wszystko dzięki bardzo solidnej jeździe Janowskiego i Bewleya, cenne punkty przywoził również Bartłomiej Kowalski. Dopiero trzecia seria przyniosła oczekiwane rezultaty, wtedy to gospodarze dzięki podwójnemu zwycięstwu w gonitwie dziewiątej i wynikowi 4:2 w kolejnej odskoczyli na bezpieczną dwunastopunktową przewagę.

Goście, co prawda, minimalnie zmniejszyli stratę w czwartej serii startów, jednak nie byli wstanie wrócić do gry, brak Gleba był zbyt widoczny w ekipie z Wrocławia. Teoria ta potwierdziła się w biegach nominowanych, gdzie miejscowi zwiększyli przewagę do czternastu „oczek” i ustalili wynik spotkania na 52:38. Zgarnęli oni dwa meczowe punkty i bonus. To kolejna bolesna porażka Betard Sparty, która znalazła się nad przepaścią. Zajmuje obecnie przedostatnie miejsce w tabeli, przed Arged Malesą Ostrów, to nie jest dobry sezon dla obecnych Mistrzów Polski.

Leszczynianie przystępowali do tego spotkania z niesamowitymi dziurami w składzie. W niedzielnym starciu z zabrakło zarówno Piotra Pawlickiego, jak i Janusza Kołodzieja. Utrata obu krajowych liderów to potężny cios dla Fogo Unii, która zajmowała 3. lokatę w PGE Ekstralidze. W ramach 9. kolejki startów przyszło im się zmierzyć z eWinner Apatorem, który zacierał ręce na spotkanie z byłymi mistrzami Polski. Zdawał sobie sprawę z niesamowitej szansy na zwycięstwo oraz bonus i chciał ją wykorzystać.

Co prawda, początek zawodów rozpoczął się od biegowego zwycięstwa gości, niestety, później nie było już tak udanie. Dwa podwójne zwycięstwa i jedno w stosunku 4:2 sprawiło, że już po pierwszej serii goście tracili do eWinner Apatora osiem punktów. Spore zaskoczenie spotkało gospodarzy, gdy po biegach pięć i sześć na tablicy wyników widniał remis. Szybko jednak ponownie wyszli oni na prowadzenie, a czteropunktowa przewaga utrzymywała się do biegu dziesiątego. Wtedy to gospodarze dzięki podwójnemu zwycięstwu ponownie zwiększyli przewagę i zaczęli uciekać osłabionym „Bykom”

Do ostatniego biegu w regulaminowej serii startów eWinner Apator mógł pochwalić się dwunastoma „oczkami” przewagi. Gospodarze byli już pewni zwycięstwa, nie zamierzali jednak zwolnić i ostatecznie goście musieli połknąć gorzką pigułkę w postaci porażki 53:37. Dodatkowo utracili oni punkt bonusowy, co jeszcze bardziej mogło zdeprymować przyjezdnych. Należy jednak pamiętać, że przystępowali do tego spotkania bez swoich krajowych liderów, którzy z pewnością, bez urazy dla zawodników, zapewniliby większą zdobycz niż Rew i Borowiak. „Byki” muszą się otrząsnąć, bo w następnej kolejce czeka ich nieprawdopodobnie trudne spotkania z Motorem na własnym stadionie.