Timo Lahti miał gotowy kontrakt na przyszły sezon
Timo Lahti był pewny angażu w Orle Łódź. Szwed po dobrym sezonie w Unii Tarnów liczył nawet na to, że dostanie 400 tysięcy złotych za podpis. Finalnie musiał zjechać z ceny o 50 tysięcy złotych, ale i tak mógł być zadowolony. Wszystko do czasu. Kiedy w Łodzi nadszedł czas na podpisanie umowy, to nagle druga strona zamilkła.
Timo Lahti po niezłym sezonie 2025 miał kilka ofert. Pozostanie w Unii Tarnów, nie wchodziło w rachubę, bo klub po spadku do Krajowej Ligi Żużlowej musi się zmieścić w budżecie na poziomie 2 milionów złotych i nie stać go na wielkie wydatki. A Lahti ma żądania.
Po wykręceniu 19. średniej i zdobyciu 151 punktów i 7 bonusów Lahti zamarzył o kontrakcie z kwotą za podpis na poziomie 400 tysięcy złotych. Do tego miało dojść 3,5 tysiąca za punkt. Żużlowiec przeprowadził kilka rozmów i stanęło na tym, że zwiąże się z Orłem Łódź. Tylko nie za 400, ale za 350 tysięcy za podpis.
Kiedy jednak nadchodził czas finalizacji umowy, to w Łodzi nagle przestali odbierać telefon od zawodnika. Nic dziwnego. W Orle widzą, że z tym składem, jaki mają, trudno będzie im się włączyć do walki o play-off. W Łodzi patrzą już tylko na Polonię Piła. Chcą mieć lepszy skład od beniaminka, żeby ponownie utrzymać się w Metalkas 2 Ekstralidze. Lahti nie jest im do tego potrzebny.
Szwed finalnie został zastąpiony przez Zacha Cooka, brata startującego w FOGO Unii Leszno Bena Cooka. Ben dostał szansę w Unii i nagle stał się odkryciem ligi. W Orle liczą, że z Zachiem będzie tak samo. A przy okazji zaoszczędzą pieniądze.
Zestaw Cook, Berntzon, Nagel, Thompson, Szlauderbach, Nowak, Lewandowski i Orgacki powinien wystarczyć do zajęcia siódmego miejsca w lidze. Polonia z piątką seniorów Jasiński, Cyfer, Nielsen, Drejer i Basso na razie odstaje od tego, co ma Orzeł. I nawet jakby wzięła Lahtiego, to nie zbliży się poziomem do Orła. Poza tym Polonia tego nie zrobi, bo nie chce podpisywać umów, na których realizację nie będzie jej stać.
Orzeł ma dokładnie tak samo. Kontrakty w Łodzi nie przekraczają 300 tysięcy złotych za podpis i 3 tysięcy za punkt. I to jest kolejny powód, dla którego Lahti został skreślony. On nawet po obniżce kwoty za podpis był ponad limitem. A po co wydawać, skoro można mieć ciekawy i ambitny zespół za mniej.
Teraz Lahti szuka od nowa. Wiemy, że dzwonił do Rybnik, ale tam mają zamknięty skład. ROW będzie zmieniał skład wiosną jeśli zawiedzie któryś z seniorów. W tej sytuacji jedynym wyjściem dla Lahtiego jest zejście o ligę niżej, do Wybrzeże Gdańsk. Tam pewnie mógłby wejść w buty Benjamina Basso, który poszedł do Piły. Dostałby w tej sytuacji 250 tysięcy złotych za podpis. Mniej niż chce, ale przynajmniej miałby pracę.
Źródło: sport.interia.pl








