W cyklu „Twarze Speedwaya” pozostajemy jeszcze na chwilę w Afryce. Dziś przybliżymy sylwetkę jednego z zawodników Johannesburg South Africa Speedway, którzy w 1994 roku przyjechali na tournée do naszego kraju.

Throwback Thursday, czyli wspomnieniowy czwartek. W mediach społecznościowych te dwa wyrazy poprzedzone tradycyjną kratką oznaczającą hasztag są niezwykle popularne. Tego dnia, czyli w każdy czwartek użytkownicy social mediów dzielą się swoimi starymi zdjęciami – z dzieciństwa czy też czasów szkolnych, a np. sportowcy z okresu, gdy byli u progu swoich wielkich karier.

Twój Portal Żużlowy w każdy czwartek w godzinach wieczornych dołącza się do „wspomnieniowego czwartku” poprzez publikację tekstów dotyczących zawodników, którzy zjechali już z torów, a przed laty tworzyli oni piękną historię naszego sportu. Kolejnym bohaterem cyklu „Twarze Speedwaya” jest Darryl Baldwin.

Żużel w Afryce jest już niestety, ale tematem zamkniętym. Ostatni bastion padł, a według miejscowych nie ma szans na to, aby udało się ten sport w tym kraju reaktywować. Chyba że pojawi się jakiś milioner, który zainwestuje dużo pieniędzy. Tydzień temu opisywaliśmy na łamach naszego serwisu karierę mistrza Rodezji – Petera Prinsloo, który ma na swoim koncie również tytuły mistrza Republiki Południowej Afryki. W tym kraju na świat przyszedł z kolei nasz dzisiejszy rozmówca – Darryl Baldwin, który w 2003 roku przeniósł się do Stanów Zjednoczonych i tam teraz żyje.

Nasz dzisiejszy gość swoją przygodę ze speedwayem rozpoczął w wieku czternastu lat, kiedy to tata zbudował dla niego pierwszy motocykl, co pozwoliło mu na regularne treningi. A skąd w ogóle zainteresowanie „czarnym sportem” i kto był żużlowym wzorem? – Mój tata sponsorował trzech zawodników, więc kiedy w RPA wystartował juniorski żużel, to kupił mi motocykl i zacząłem jeździć. Co do wzorów, to imponowali mi Dave Jessup i John Davis. Obaj odwiedzili RPA – Dave mi trochę pomógł, a John był bardzo profesjonalny i dobrze się ścigał – wspomina w rozmowie z serwisem twojportalzuzlowy.pl.

Baldwin jest jednym z zawodników z Afryki, którzy mieli okazję ścigać się w kraju nad Wisłą. W 1994 roku mający wówczas 19 lat chłopak zawitał do Polski wraz z zespołem z Johannesburga i wziął udział w serii sześciu test meczów. Ekipa ta jednak kompletnie nie istniała na naszych torach. Na niewiele zdały się również wzmocnienia zawodnikami z Węgier i polską młodzieżą. Wszystkie mecze gospodarze wysoko wygrywali: w Lublinie (57:21), w Ostrowie (67:23), w Częstochowie (57:33), Rybniku (66:24), Świętochłowicach (67:21) i w Pile (54:35). – Nie byliśmy wystarczająco dobrzy, a wielu zawodników znacznie szybszych o nas. Polubiłem jazdę na torze w Rybniku i Pile. To były takie tory, jak w RPA. Pamiętam też Świętochłowice – strasznie wyboisty i trudny tor.

Na papierze widać, że najlepszy wynik Johannesburg South Africa Speedway Team uzyskał w Pile, lecz w Grodzie Staszica mogli oni liczyć na wsparcie m.in. Krzysztofa Kuczwalskiego (12 punktów) czy Grigorija Charczenko (9). Nasz rozmówca w tych zawodach uzyskał dwa zera, ale… – W Pile jechało mi się najlepiej. Pamiętam, że wszyscy byli zadowoleni z mojej jazdy tego dnia.

W całym tournée po Polsce Baldwinowi udało się wywalczyć ledwie trzy punkty – po jednym w Lublinie, Ostrowie Wielkopolskim i Rybniku. Choć rezultat imponujący nie jest, to reprezentant RPA wyjeżdżał zadowolony, bo pomocną dłoń wyciągnął do niego jeden z naszych trenerów. – Tak, to było wspaniałe. Marek Cieślak bardzo mi pomógł. Kiedy wyjeżdżałem z Polski, to jechałem tak szybko, jak pozwalał na to silnik.

Choć polska przygoda Baldwina z żużlem okazała w punkty nie była, to w ojczyźnie był on m.in. dwukrotnie (1990, 1991) mistrzem Republiki Południowej Afryki do lat 16. – Bodajże w 1992 roku wygraliśmy z Ianem Richterem turniej mistrzostw par, a ponadto w 1989 i 1990 roku wygrałem turnieje o „Srebrną Łyżwę” (odpowiednik Srebrnego Kasku – dop. aut.).

Dziś żużla w Afryce już nie ma. Dwa lata temu zamknięto ostatni czynny tor, co oznaczało również koniec pewnej historii speedwaya. Darryl Baldwin nie ukrywa, że nie widzi szans na to, aby kiedykolwiek sport ten powrócił do RPA. – Żużel w RPA zawsze był małym sportem, ale nigdy nie myślałem, że kiedyś to się skończy… Myślę, że to koniec żużla. Może ktoś z dużymi pieniędzmi wejdzie i zbuduje tory, da ludziom motocykle, ale myślę, że żużel już tu nie wróci.

Baldwin swoją karierę żużlową zakończył już jakiś czas temu, a obecnie mieszka w Colorado. Od żużla jednak się nie odciął. – Nadal oglądam Grand Prix, a kiedy jestem w Kalifornii, to przejdę się też na tamtejszy speedway. Dwa lata temu miałem okazję pojeździć, ale dla zabawy. Mógłbym się tu co prawda pościgać, ale nie jestem wystarczająco dobry, aby wygrywać i skutecznie walczyć – zakończył.

POLECANE

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.