Ice speedway w Polsce miał swoje wzloty i upadki. Niestety, ale tych drugich momentów było więcej. Teraz czynione są starania, aby w kraju nad Wisłą znów był ośrodek lodowych gladiatorów.

Przez polski ice racing w ostatnich latach przewinęło się wielu gladiatorów. Jednym z nich był Michał Widera, którego mieliśmy okazję oglądać m.in. w mistrzostwach świata oraz Europy. Świętochłowiczaninowi nie udało się co prawda osiągnąć spektakularnych sukcesów, ale na pewno w jakimś stopniu zapisał się w historii tej odmiany wyścigów w lewo.

Widera w ostatni piątek lutego gościł w podcastowym programie tworzonym przez dziennikarzy serwisu twojportalzuzlowy.pl – „Gość TPŻ”. Były zawodnik, a obecnie menedżer 7R Stolaro Stali Rzeszów (2. Liga Żużlowa w Polsce) opowiadał m.in. o ice speedwayu.

– Podczas ostatnich mistrzostw świata kibicowałeś Igorowi Kononowowi, który na ostatnim łuku wyścigu dodatkowego stracił złoty medal. Emocje i złość już u Ciebie opadły?
– Wracałem wtedy z Bieszczad. Przejechałem przez Sanok i tak ze dwadzieścia kilometrów za Sanokiem, w tej „lodowej” aurze oglądałem tamten finał w Togliatti. Gdy był wyścig dodatkowy, to stanąłem na przystanku, aby w razie czego ostudzić emocje. Dla mnie Igor i tak jest mistrzem świata. Patrząc przez pryzmat tego, jaka tragedia go spotkała, jaką kontuzję odniósł i ile przeszedł, to znając jego determinację, to mistrzem świata zostanie. Tego mu życzę. Z Igorem mamy świetny kontakt od paru lat, nawet przebywał u mnie w domu. Sukces był bardzo blisko, bo przegrał tak naprawdę o pół kolca – przez fajny atak, ale mam wrażenie, że też przez błąd na wyjściu z łuku lub też z powodu zbyt wąskiego wejścia. Igor to niesamowicie mentalnie mocny chłopak i jestem pod ogromnym wrażeniem jego determinacji. Miał fatalne złamanie, a dodatkowo stracił ojca w wypadku. Wielu nie umiałoby się po takim czymś podnieść.

Kiedyś przyjechał do mnie, bo jechał na zawody w żużlu klasycznym do Berlina. Porównajcie to sobie z dzisiejszymi juniorami, jak oni funkcjonują, gdy się przejdzie po parku maszyn. 17 czy też 18-latkowie, okulary na nosie, żel na głowie i trzech mechaników skacze koło nich, a Igor – trzeci zawodnik na świecie do Berlina jedzie bez mechanika. Odpowiedział pytaniem – „a po co mi mechanik”? Zaproponowałem, że pojadę. Powiedział, że nie potrzebuje mechanika, ale skoro chcę, to żebym wsiadał. Prowadził samochód do Berlina, gdzie pomagałem mu przy sprzęcie, a z powrotem, to znów prowadził Igor, choć proponowałem, że skoro jest po zawodach, to pojadę. Wyobraźcie sobie tym samym, jaka to jest determinacja i moc mentalna zawodnika. Naszym zawodnikom tego często brakuje.

– Wspomniałeś o juniorach. Oni na zawody jeżdżą wypasionymi busami – z telewizorami, lodówkami, łóżkami. Pamiętam, gdy kiedyś Igor chwalił się, że na jakieś zawody jedzie swoim żółtym Porsche z przyczepą.
– Tak, to właśnie na te zawody do Berlina, na które jechaliśmy. Być może to właśnie ze względu na to Porsche nie dał mi poprowadzić (śmiech). Widziałem kilka jego wrzutek na Facebooku, gdzie on na treningi jedzie np. Żiguli (Łada 2101 – dop. aut.) albo innymi tego typu wynalazkami. Jest takim typowym praktykiem – mało estetycznym, ale funkcjonalnym, który mam nadzieję, że nie powiedział w ice speedwayu ostatniego słowa. W żużlu jest już zbyt duża konkurencja i mało możliwości startów, choć w lidze rosyjskiej lidze jeszcze jeździ.

– Ty przez wiele lat jeździłeś w ice speedwayu. Nie ciągnie Cię z powrotem na tor?
– Od paru lat mnie ciągnie. Silnik jest wyremontowany przez naszego mechanika ze Świętochłowic – Szymona. Co roku jest pokusa, bo jeszcze niedawno jeździłem treningowo u nas na stawie na sprzęcie Grzegorza Knappa, który później przekazałem Michałowi Knappowi. Swój motocykl mam, ale to bardziej do nauki innych, aniżeli do zawodów. Myślę, że utrzymuję dosyć dobrą kondycję, bo jak zawodnicy mają okazję mnie „podglądać”, to dosyć mocno się zaangażowałem w treningi. Aczkolwiek potrzebna byłaby duża inwestycja. Pogoda w ostatnich latach nie pozwalała na treningi, więc kevlar odstawiłem na bok i myślę, że najbliższe lata… choć mam dopiero 44 lata, więc jak na ice racingowca jestem jeszcze niezbyt zaawansowany wiekowo, to nie kusi mnie to aż tak bardzo. Może gdyby był jakiś dobrze zorganizowany team, zaangażowanie, to byłaby większa motywacja.

– Poruszyć chciałem z Tobą jeszcze temat Jaspera Iwemy. Niewykluczone, że już niedługo wystartuje on z „biało-czerwoną” flagą na plastronie. Co o tym sądzisz?
– Myślę, że sprawa jest dla mnie oczywista. Jego matka jest Polką, Jasper mówi też trochę w języku polskim, a jeśli do tego wyraża chęć startów, to czemu nie stworzyć takiego mikro teamu. Może to będzie zalążek do wzajemnej motywacji. Holandia mocno ice speedwayem już nie stoi, bo to nie te czasy, gdy Jimmy Tuinstra osiągał dobre wyniki w mistrzostwach świata czy też Europy. Teraz mocnej grupy poza Iwemą nie ma, więc kto wie, może to jest dobry kierunek. Ja nie mam nic przeciwko, jeśli czuje się Polakiem i mówi w naszym języku, ale nie jestem za takim stricte rozdawnictwem, jak to mamy w klasycznym żużlu, że ktoś się zakochał w Polsce, ma paszport i nagle wstawiamy go do kadry narodowej.

Opisane wątki nie są wszystkimi, które poruszono. Zapraszamy do odsłuchania rozmowy z Michałem Widerą. Zachęcamy do obserwowania naszego konta w serwisie Spotify (dostępne TUTAJ). Nasze podcasty dostępne są również na platformie Anchor (TUTAJ).

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.