Pomógł Ninie Słupskiej i spełnił swoje marzenie – skomentował na żywo wyścig żużlowy
Kibice, którzy zasiedli przed telewizorami i emocjonowali się niedawnym meczem PGE Ekstraligi we Wrocławiu, gdzie Betard Sparta podejmowała Motor Lublin, mogli się mocno zdziwić, gdy przed gonitwą numer osiem doszło do zmian na stanowisku komentatorskim.
U boku Tomasza Dryły na kilka minut pojawił się Paweł Błoch, mieszkaniec Koronowa – niewielkiego miasteczka nieopodal Bydgoszczy, który zastąpił za mikrofonem Mirosława Jabłońskiego. Akcja była planowana, a „zastępstwo komentatora” to nagroda za zwycięstwo w licytacji, której inicjatorem była stacja nSport+, a z której dochód przeznaczono na leczenie małej Niny Słupskiej z Lublina.
– Dzięki wygraniu licytacji mogłem spełnić swoje marzenie z dzieciństwa, by skomentować na żywo mecz w telewizji, ale przede wszystkim pomóc w pewnym stopniu zrealizować cel, którym jest walka o zdrowie i życie Niny Słupskiej z Lublina. Uważam, że w życiu najważniejsze jest zdrowie, bez którego człowiek nigdy nie będzie w pełni szczęśliwy. A przecież szczęście to sens życia, szczególnie dla tak małej dziewczynki. Cieszę się, że spełniając swoje małe marzenie, mogę dołożyć cegiełkę do tego, by spełnić wielkie marzenie Niny i jej rodziców. Mój ojciec zawsze powtarzał, że „jeśli możesz komuś pomóc, to zrób to”. Ponadto okazuje się, że spełniając własne marzenia, możemy spełnić marzenia innych! Dlatego z tego miejsca jeszcze raz apeluję do Państwa, by nie pozostawać obojętnym na los małej Niny i jeśli to możliwe wesprzeć całą akcję – mówi Paweł Błoch.
Dla kibica, który sportem żużlowym interesuje się już od 25 lat, nie była to pierwsza styczność z mikrofonem. Jego początku były dosyć specyficzne, a w przeszłości jeszcze parę razy było mu dane wykorzystywać swój głos na różnych płaszczyznach. – Swoje komentarze z dzieciństwa nagrywałem na kasetę włożoną do radia „nomen omen” marki Kasprzak. W przeszłości byłem konferansjerem podczas mojego balu Studniówkowego, a w grudniu 2018 roku wraz z kolegą Adamem zostaliśmy poproszeni o krótką rozmowę podczas turnieju charytatywnego dla Tomasza Golloba. Natomiast jeśli chodzi o komentowanie zawodów sportowych, to był to mój debiut i to od razu podczas transmisji na żywo…
Dla większości z nas debiut podczas transmisji na żywo przysporzyłby sporo nerwów i problemów. Tymczasem fan bydgoskich „Gryfów” zdradza, że…: – Być może zabrzmi to dziwnie, ale poczułem się jak ryba w wodzie. Chyba podświadomie wróciłem do czasów dzieciństwa i od razu wczułem się w rolę komentatora tak, jakbym nie robił tego po raz pierwszy. W końcu mogłem dać upust swoim emocjom, które drzemały we mnie od tylu lat. Nie czułem tremy, miękkich nóg czy drżącego głosu. Zresztą nie było nawet na to czasu, bo wszystko działo się bardzo szybko. Widziałem za to uśmiechających się i machających do mnie kibiców siedzących tuż pod kabiną komentatorską, którzy oglądając na swoich telefonach na żywo przekaz telewizyjny, usłyszeli najpierw, jak Marcin Majewski ze studia zapowiadał ósmy bieg, a potem Tomasz Dryła mówił „to jest Twój czas!”. Kibice zorientowali się, że „ktoś nowy” wchodzi na antenę. To wszystko dodało mi skrzydeł do tego stopnia, że zabrakło mi czasu na to, bym mógł opowiedzieć o wszystkim tym, co aktualnie przechodziło przez moją głowę…
Tomasz Dryła w żartobliwy sposób wypowiadał się na temat różnic w przygotowaniu Pawła Błocha i Mirosława Jabłońskiego do wykonywanej pracy komentatorskiej. Z ust lublinianina padło, że kibic ma znacznie więcej notatek, niż jego stały towarzysz przy mikrofonie. – Rzeczywiście, Mirek Jabłoński miał przed sobą niewypełniony program zawodów z jednym szlaczkiem przypominającym wężyka, którego narysował prawdopodobnie jeszcze podczas próby rozpisania długopisu. Ja natomiast miałem przed sobą wypełniany na bieżąco program, by wiedzieć, ile punktów mają zawodnicy startujący w 8 biegu oraz informację ile pieniędzy dla Niny udało się zebrać do tej pory. Zanotowałem sobie również to by pozdrowić moich znajomych i wszystkich kibiców żużla oraz „awaryjne” kwestie takie jak możliwość zastosowania rezerwy taktycznej oraz wynik dwumeczu gdyby bieg nie należał do najciekawszych…
Warte uwagi jest też z pewnością to, że Paweł Błoch kończy prace nad projektem, który umożliwi nie tylko fanom żużla, ale również innych dyscyplin sportu m.in. uzyskać odpowiedź na pytanie, który klub i sportowiec ma najwięcej fanatyków. Jeśli wszystko zagra tak, jak sobie to Błoch wymarzył, to będzie chciał kontynuować swoje wsparcie dla różnych akcji charytatywnych, bowiem część zysków z tego projektu ma zostać przeznaczona na cele charytatywne dla niepełnosprawnych sportowców i kibiców.
To tylko fragmenty wywiadu z Pawłem Błochem, który w całości ukaże się wkrótce na łamach „Tygodnika Żużlowego”.