Transferowe problemy Polonii Piła

Polonia Piła zaraz po awansie do Metalkas 2 Ekstraligi była pełna optymizmu, jak chodzi o budowę składu, który zapewni jej utrzymanie. Kłopoty jednak szybko dopadły legendarny klub. Odeszła największa gwiazda, a teraz Polonia straciła jeszcze zawodnika, który miał być jej dublerem.
Komplikują się też rozmowy z innymi żużlowcami, a wszystko rozbija się o 100 tysięcy złotych. Orzeł Łódź, z którym Polonia bić się będzie o pozostanie w lidze, jest daleko z przodu.
Wiktor Jasiński, Villads Nagel, Mathias Nielsen plus juniorzy Kamil Witkowski i Jakub Żurek, tak miał wyglądać szkielet składu Pronergy Polonii Piła na 2026 zaraz po awansie. Jednak Nagel już się pożegnał z Piłą i cała konstrukcja się posypała, bo Duńczyk był zawodnikiem kluczowym. Miał być tajną bronią Polonii na pozycji U24. Gezet Stal Gorzów cofnęła jednak Nagelowi zgodę na dalsze wypożyczenie i szybko decyzji nie zmieni. Może dopiero wiosną, ale Piła tak długo czekać nie może.
Jakby tych nieszczęść było mało, to po w ślad za Nagelem poszedł Krzysztof Sadurski, który mógł zastąpić 17-letniego Duńczyka. Sadurski miał jednak wybrać Texom Stal Rzeszów, więc w Pile mogą o nim zapomnieć. Poszukiwania nowego U24 ruszyły pełną parą, ale łatwo nie będzie. Do wzięcia jest wciąż Piotr Świercz i przy obecnej mizerii na rynku ta opcja wydaje się całkiem sensowna. Tym bardziej że biorąc Świercza, można osłabić Orła Łódź.
Bo to, że Polonia z Orłem będzie się bić o utrzymanie, jest pewne tak, jak to, że dwa dodać dwa równa się cztery.Polonia początkowo w tym wyścigu była górą, bo po awansie miała swój szkielet, a Orzeł w ciągu kilku dni stracił Jana Kvecha i Patryka Wojdyło. Jednak teraz to łodzianie są w o wiele korzystniejszej sytuacji.
Orzeł ma ustalone warunki kontraktu z Marcinem Nowakiem, Timo Lahtim, Oliverem Berntzonem i Matejem Zagarem. Jeśli łodzianom uda się dołożyć polskiego U24, to mogą zatrzymać wszystkich wymienionych zawodników. W innym razie muszą jednego z zagranicznych żużlowców wymienić na polskiego seniora. Wciąż do wzięcia jest Mateusz Szczepaniak.
Przewaga Orła nad Polonią polega na tym, żedysponuje większym budżetem na transfery. Dyrektor Jan Konikiewicz może wydać na drużynę na 2026 nawet 6 milionów złotych. Polonia aż takich środków nie ma. Oferuje zawodnikom kontrakty na poziomie 300 tysięcy złotych za podpis i 3 tysiące za punkt.
Orzeł teoretycznie też nie chce płacić więcej, ale właściciela klubu Witolda Skrzydlewskiego stać na dwa gwiazdorskie kontrakty. Z Polonią jest inaczej. Dlatego nie może się dogadać z Joshem Pickeringiem, ostatnio FOGO Unia Leszno. Australijczyk chciał początkowo 450 tysięcy złotych za podpis i 4,5 tysiąca za punkt. Potem zszedł na 400 i 4, ale dla Polonii to wciąż za dużo. Za dużo o 100 tysięcy.
W tej chwili wiele wskazuje na to, że Polonia skończy ze składem: Jasiński, Nielsen, Seifert-Salk, Cyfer plus juniorzy. Do tego dojdzie U24. Gdyby to był Świercz, to Polonia mogłaby jeszcze wymienić Cyfera na Pickeringa. Wcześniej jednak ten drugi musiałby zejść z żądaniami na 300 i 3, bo to jest transferowy sufit Polonii. W każdym razie nawet ta lepsza opcja niczego nie gwarantuje. Orzeł już teraz ma lepszych liderów. Lahti, Bernzton czy Nowak to solidniejsze ogniwa od tych, które ma Polonia. Jeśli w Pile chcieliby zmienić układ sił, to musieliby finansowo zaryzykować.
Źródło: sport.interia.pl