Żużel w Afryce to już historia. Dwa lata temu padł ostatni bastion w Republice Południowej Afryki, gdy zamknięto owal w Walkerville. Dla większości fanów „czarnego sportu” w Polsce – speedway w takim miejscu nadal brzmi sensacyjnie.

Przez wiele lat ścigano się tam w lewo, a na tournée przyjeżdżała tutaj nawet reprezentacja naszego kraju. W latach 70. ubiegłego stulecia ścigano się również w Rodezji (obecnie Zimbabwe – dop. aut.), gdzie odbywało się wiele imprez indywidualnych, ale również i drużynowe!

Jednym z tamtejszych matadorów był Peter Prinsloo – czterokrotny mistrz Rodezji w rywalizacji indywidualnej. To właśnie on będzie bohaterem dzisiejszego odcinka cyklu „Twarze Speedwaya”.

Rzut oka na historię

Historia żużla w Rodezji (przynajmniej ta, na której się opieramy) sięga roku co najmniej 1950, kiedy to rozgrywano pierwsze zawody o charakterze towarzyskim. Dopiero w 1956 roku udało się rozegrać turniej rangi mistrzowskiej. Wówczas to w miejscowości Bulawayo – 4 czerwca odbyły się I Otwarte Indywidualne Mistrzostwa Rodezji. Z informacji zawartych w serwisie historyspeedway.nstrefa.pl wiemy, że tego dnia najlepszy okazał się być Fred Wills, a podium uzupełnili Henry Long i Roy Bester.

Historyczny, bowiem pierwszy mistrz swoim tytułem nacieszył się półtora roku. 3 grudnia 1956 roku na najwyższym stopniu podium stał już wspomniany Long. Co ciekawe, w imprezie wystartowali m.in. Anglicy – Alan Hunt (2. miejsce), Jimmy Gooch (4. miejsce) oraz Peter Williams (6. miejsce). Historia OM IM Rodezji zbyt długa nie jest, bowiem w 1957 roku Wills odzyskał panowanie, a w latach 1958 – 1970 czempionatu nie rozgrywano.

Rywalizacja została przywrócona dopiero w 1971 roku, ale nie na długo. Czterdzieści lat temu triumfował Szkot – Bobby Beaton (w Salisbury), rok później Anglik Brian Collins (Salisbury), a ostatnim mistrzem w ramach otwartego czempionatu jest Mike Ferreira, który wygrywał na torze w Bulawayo. W latach 1971 – 1972 udało się również rozegrać krajowe mistrzostwa bez udziału stranieri, a oba turnieje padły łupem naszego dzisiejszego bohatera. Swój krótki epizod mają również rozgrywki Rhodesian National League, które w 1970 roku zostały zwyciężone przez Warriors Bulawayo, a rok później Eagles Gwelo.

Początki…

Peter Prinsloo na świat przyszedł 29 sierpnia 1949 roku w miejscowości Gwelo – ówczesnej Rodezji, która znajdowała się w południowo-wschodniej części Afryki. Jak sam wspomina – jego ojczyzną była pierwotnie kolonia brytyjska. Żużlem zainteresował się w wieku 22 lat, gdy do Rodezji przybył zawodnik Edinburg Monarchs. – Nigdy nie widziałem żużla. Dopiero w 1971 roku, kiedy to Alex Hughson – zawodnik ze Szkocji przyjechał do Afryki i promował u nas żużel. Dotarł także do Rodezji, gdzie zatrzymał się i prawdopodobnie uznał, że to dobre miejsce, które wygląda na takie, gdzie lubią sporty motorowe – opowiada w rozmowie z serwisem twojportalzuzlowy.pl, Peter Prinsloo.

W lewo ścigał się również brat PeteraChris, który od samego początku mu towarzyszył w żużlowej podróży. Panowie wcześniej mieli styczność z nieco inną odmianą żużla, ale kompletnie nie wiedzieli czym jest sport, który w Europie nazywano speedwayem. Chęć sprawdzenia oznaczała spore wyzwania. – Przeczytaliśmy w gazecie, że do miasta zawita żużel. My wraz z bratem byliśmy już dobrzy w tym, co wy nazywacie Flat Trackiem. Wiedząc, że zawita do nas żużel umówiliśmy się na spotkanie tej nocy i udaliśmy się w 165-milową drogę do miasteczka Salisbury. Po dojeździe na miejsce kupiliśmy bilety na pierwszym i drugim łuku. Nie było treningu, więc nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że odbędzie się prezentacja. Później przedstawiono zawodników, a w tym gronie byli dwaj szesnastolatkowie – David Jessup oraz Bobby Beaton. Spojrzeliśmy z bratem na siebie i zastanawialiśmy się, czego ci nastolatkowie mogą nas nauczyć.

Pierwsza styczność braci Prinsloo z żużlem może być chyba śmiało porównania do efektu „wow” u kilkuletniego dziecka. – Nigdy nie zapomnę, gdy zawodnicy po raz pierwszy wyszli w czwórkę spod taśmy. Czterech zawodników na pełnej prędkości i dwa wiraże. Wraz z bratem prawie spadliśmy z krzeseł. Wyścig się skończył, a kolana zaczęły nam drżeć od adrenaliny.

Wizyta w Salisbury nie była pierwszą i ostatnią dla Petera i Chrisa. Po powrocie do domu kilkanaście godzin później udali się na kolejne żużlowe wojaże. – Po wieczornych wyścigach pojechaliśmy do domu, a następnego wieczoru kolejna podróż. Tym razem 100 mil w przeciwnym kierunku – do miasteczka Bulawayo. I powtórka z rozrywki – ta sama grupa zawodników i ci wspomnieni nastolatkowie. Po raz kolejny usiedliśmy najbliżej toru, jak się dało. Pierwszy wyścig i… jesteśmy obsypani nawierzchnią. Oglądaliśmy tak żużel przez trzy tygodnie – piątek, sobota i niedziela i tak co tydzień, zanim z bratem mieliśmy odwagę, aby kupić motocykl żużlowy. Trzeba było dysponować własnym sprzętem, aby móc jeździć.

Peter Prinsloo miał smykałkę do żużla, co zresztą sam zainteresowany potwierdza. – Sezon w Afryce trwał przez trzy miesiące, a ja pod koniec tego okresu opanowałem już jazdę na żużlu.

Prinsloo w rozmowie z naszym serwisem przyznaje, że wraz z nim i bratem zaczynał również Zack Koekemoer, który również złapał zajawkę na żużel. I to właśnie on był pierwszym rywalem Prinsloo, choć wyścig ten dobrze się nie skończył dla obu panów. – Pod koniec sezonu zorganizowano specjalny wyścig, który miał za zadanie wyłonić najlepszego zawodnika Rodezji. Pytałem o rady, gdzie najlepiej się ustawić do startu. Powiedziano mi, że jeżeli miałbym startować z wewnętrznego pola, to abym skierował motocykl ku zewnętrznej, a jeżeli miałbym ruszać z zewnętrznej, to kierował się do wewnętrznej. Cóż, Zack otrzymał tę samą radę. W efekcie, gdy wystartowaliśmy, to doszło do zderzenia i oboje wylądowaliśmy na płocie. Taki był początek mojej przygody z żużlem.

Brytyjski angaż

Jeszcze tego samego roku Peter Prinsloo dzięki Trevorowi Redmondowi trafił na Wyspy Brytyjskie. Jak sam przyznaje – być może czynione postępy miały jakiś wpływ na to, że został zabrany na Wembley. W debiutanckim sezonie w obcym dla siebie miejscu reprezentował dwa kluby – wspomniane Wembley, a także „Wiedźmy” z Ipswich. Lepiej radził sobie wśród tych drugich, bowiem jego średnia meczowa wyniosła nieco ponad 5 punktów (w 15 spotkaniach wyjechał na tor w 51 biegach, zdobywając 59 punktów i 8 bonusów). Dla Wembley tak skuteczny nie był, bowiem siedem „oczek” z bonusem w 24 gonitwach, to rezultat daleki od ideałów. – Dostałem zapasowy motocykl, który nie był dobry, więc mój pierwszy sezon w Anglii był katastrofalny. Po zakończeniu zmagań w listopadzie wróciliśmy do Afryki, do domu.

Po zakończeniu sezonu Prinsloo wrócił do Afryki i… zniknął z brytyjskich owali. Przez pięć lat ścigał się wyłącznie w ojczyźnie i nie myślał o tym, aby ponowić międzynarodową karierę. Swoją cegiełkę w zmianę decyzji miał m.in. Ivan Mauger. – Powodem, dla którego nie wróciłem do Anglii w następnym sezonie, był fakt, że zarabiałem niezłe pieniądze w każdy weekend w Gwelo. To był powód, dla którego nie wróciłem. Zostałem w Afryce, a po pięciu latach na tournée po Afryce (Salisbury, Bulawayo, Johannesburg, Kapsztad) przyjechali m.in. Ivan Mauger oraz Ole Olsen. W samolocie z Kapsztadu Mauger zaproponował mi, abym dołączył do niego w Exeter. Byłem tak podekscytowany, że bardzo się ucieszyłem z tego i podpisałem tam kontrakt. Ale Exeter nigdy mi nie odpowiadało.

Statystyki wydają się potwierdzać słowa Prinsloo. Powrót do Wielkiej Brytanii jest bardzo trudny i nie do końca udany. Średnia meczowa 3,54 nie przekreśla jednak marzeń reprezentanta Rodezji, który w zespole z Exeter ścigał się jeszcze przez trzy lata, osiągając wyniki: 6.21, 7.01, 6.94. – Nigdy nie lubiłem Exeter, więc pod koniec 1979 roku przeniosłem się do Poole. Powinienem był przeprowadzić się pięć lat wcześniej. Bardzo podobało mi się ściganie w Poole. Nigdy wcześniej nie wspomniałem, ale w 1971 roku mieszkałem w Poole z Brianem Collinsem.

Pasmo sukcesów i nieszczęśliwy wypadek

I faktycznie – rok 1980 jest najlepszym sezonem dla Petera Prinsloo. W lidze brytyjskiej wykręcił on średnią meczową na poziomie niespełna 7,5 punktu na mecz, a ponadto został nominowany do eliminacji do Indywidualnych Mistrzostw Świata! Swoją walkę rozpoczął 22 maja w Sheffield, gdzie udało mu się zająć miejsce na podium i uzyskać przepustkę do kolejnego etapu – Finału Brytyjskiego. W Coventry (4 czerwca) już tak doskonale nie było. W walce o przepustkę do kolejnego etapu IMŚ nasz bohater uzyskał tylko cztery oczka pokonując Mike Lanhama, Rega Wilsona, Petera Collinsa i Dave Mortona. Żal mógł być tym większy, że awans uzyskało wtedy dziesięciu zawodników – Prinsloo do tego zabrakło dwóch punktów. – W 1980 roku faktycznie miałem najlepszy sezon, jaki pamiętam. Podróżowałem do Coventry i trzykrotnie jednego wieczoru pokonałem tego dnia Ole Olsena. To był prawdopodobnie jeden z najbardziej pamiętnych momentów w mojej karierze.

Dobre wyniki udało się podtrzymać w 1981 roku. Prinsloo stanął m.in. na podium prestiżowych zawodów w Poole. – W tamtych latach były również bardzo ekstrawaganckie zawody, lepsze nawet, niż mistrzostwa świata, gdzie rywalizowali najlepsi zawodnicy świata. Nazywano je „The Blue Riband”. Ta noc była prawdopodobnie moim najlepszym występem w życiu (Prinsloo zajął wtedy drugie miejsce przegrywając tylko z Bruce Penhallem – dop. aut.).

Karierę Petera Prinsloo przerwał wypadek. Nazwisko Prinsloo z żużlowych torów jednak nie zniknęło, bowiem w ślady swojego ojca – Chrisa i wujka Petera poszedł Deon Prinsloo. Najmłodszy z klanu rodzinnego był przez lata czołowym jeźdźcem RPA, zdobywając cztery złote medale w krajowym czempionacie. W latach 1990–1994 występował w rozgrywkach ligowych w Wielkiej Brytanii, gdzie reprezentował barwy klubów: Wimbledon Dons, Exeter Falcons, Long Eaton Invaders i Peterborough Panthers. W latach 1995-96 miał okazję rywalizować z Polakami w serii test meczów, które odbywały się w RPA. 26 lutego 2011 roku zginął w wypadku samochodowym. Miał żonę i dwóch synów.

POLECANE

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.