Przerwa międzysezonowa już za nami, jednak każdy moment jest świetną opcją, aby przybliżyć kibicom sylwetki polskich młodzieżowców. W kolejnym odcinku naszej serii w ogniu pytań znalazł się Mateusz Dul – zawodnik Orła Łódź.

Wiktoria Sztuka (twojportalzuzlowy.pl): Na początek pytanie, które jest nieodłącznym elementem tego, abyśmy mogli poznać dalszy etap Twojej żużlowej kariery. Mowa tutaj o początkach przygody z czarnym sportem. Jak wyglądało to w Twoim przypadku?
Mateusz Dul: W moim przypadku było to tak, że od małego tata oswajał mnie i mojego starszego brata z motocyklami. Gdy byłem pierwszy raz świadomie na żużlu, bo prędzej byłem naprawdę małym dzieciakiem, to kilka dni później wstąpiłem do szkółki totalnie zielony. Nie widziałem nawet ile okrążeń ma wyścig i ile jest ich na meczu ligowym.

– Kiedy i gdzie zdałeś egzamin na licencję „Ż”? Jak wyglądały Twoje przygotowania do tego dnia?
– Licencję zdałem w 2018 roku w Opolu. Byłem bardzo zestresowany, ponieważ 3 tygodnie prędzej odniosłem swoją pierwszą kontuzję, jaką było złamanie obojczyka i podszedłem do licencji po kontuzji, po jednym treningu. Dla takiego adepta to naprawdę ciężkie. Stresowałem się bardzo. Mój ówczesny trener, pan Rafał Dobrucki mówił, że to najbardziej stresujący moment w karierze każdego zawodnika i zdecydowanie miał racje.

– Pamiętasz swój pierwszy debiut w rozgrywkach? Jakie masz wspomnienia z tego dnia?
– Jasne, że pamiętam. Miał on miejsce w Rybniku w rundzie DMPJ. Towarzyszył mi stres, ale przede wszystkim fascynacja, że w końcu mogę stanąć pod taśmą z zawodnikami i jechać jak prawdziwy żużlowiec, a nie kręcić tylko kółka samemu na treningu.

– Nie da się ukryć, że często mówi się o tym, jak ciężko juniorom zdobyć dofinansowania na sprzęt, który będzie w stanie zagwarantować spore możliwości w jeździe. Pozyskanie sponsorów także nie jest najłatwiejszym zadaniem. Jak zatem poradzić sobie w sytuacji przy ewentualnym braku funduszy czy osób chętnych do pomocy, bądź współpracy?
– W moim przypadku to jest tak, że mnie wspomagają moi przyjaciele. Nie chcę tych ludzi nazywać tylko sponsorami. Dostaję od nich pomoc od serca, bo czuję, jakby nawet nie mieli reklamy na moich motocyklach to świat by się nie zawalił. Moi sponsorzy wspomagają mnie z tego powodu, że kochają ten sport, a niekoniecznie mają w tym jakiś biznes i w tym miejscu chciałbym im podziękować, że są ze mną i mogę na nich liczyć.

– Jak wyglądały Twoje tegoroczne przygotowania do nadchodzących rozgrywek?
– Wyglądało to tak, że zacząłem przygotowywać się dopiero w styczniu… ponieważ na początku grudnia miałem wypadek na crossie, po którym musiałem się rehabilitować. Na samym początku roku pojechałem na obóz z kajakarzami, żeby skupić się przez dwa tygodnie tylko i wyłącznie na swoich przygotowaniach. Gdy wróciłem to trenowałem nieraz trzy razy dziennie. Składało się na to bieganie, ćwiczenia na siłowni, jazda na crossie, streching, trening psychomotorczny. Mimo tak krótkiego czasu przygotowań, to zrzuciłem wagę do minimalnej, w której czuję się komfortowo i przygotowałem jak nigdy dotąd.

– W tym sezonie drużynę Orła Łódź dalej poprowadzi Adam Skórnicki. Piotr Pióro bardzo mocno chwali waszego szkoleniowca i przyznał, że pod jego wodzą bardzo się rozwinął. Jak jednak Ty ocenisz wspópracę z trenerem Skórnickim?
– Oceniam również bardzo dobrze. Wystarczy porównać sobie moj styl jazdy w momencie, gdy jeździłem w Opolu i wtedy, gdy jakby przejął mnie trener Adam. Trener uczy mnie przede wszystkim profesjonalizmu, który powoli przeradza się w punkty.

– Myślisz, że tegoroczny skład Orła Łódź pozwoli na walkę o wejście do fazy play-off?
– Mamy super zgrany skład. Myślę, że stać nas na wiele. Wszyscy sobie pomagają, wymieniają spostrzeżeniami. Myślę, że w tym sezonie będziemy dream teamem i to będzie odgrywało największa rolę w sezonie.

– Postawiłeś przed sobą jakieś konkretne cele na ten sezon?
– Tak, mocno pracowałem zimą, żeby naprawdę zaistnieć w tym sezonie. Chciałbym być silnym punktem drużyny i zajmować bardzo dobre miejsca w zawodach indywidualnych, i muszę na to bardzo dużo pracować. W tym momencie jest mi strasznie ciężko wjechać się w sezon, ponieważ przejechałem w tym roku zaledwie trzy treningi i mecz ligowy. Chcę poważnie podchodzić do tego sportu i być pewnym siebie, i motocykli podczas wyścigu, natomiast tak mała ilość jazdy mi na to nie pozwala. Spowodowane jest to przede wszystkim tym, że w ostatnim czasie przechodziłem poważną chorobę i jeszcze odczuwam jej skutki. Będę w każdych zawodach dawał z siebie 110%, a na treningach pracował nad tym, żeby być coraz lepszym zawodnikiem.

źródło: inf. własna

POLECANE

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.