Nie rozumiem zamieszania w Pile. Władze grają na alibi, a obrywa się mieszkańcom (komentarz)
Jesteśmy już po konferencji prezydenta Piły Piotra Głowskiego, który wraz z potencjalnymi sponsorami przyznał, że ligowego żużla w sezonie 2022 raczej nie będzie. Ponownie w północnej Wielkopolsce, wojna polityczna uderza w to, czego naprawdę chcą mieszkańcy.
Jeszcze 2 dni temu, na łamach naszego portalu, mogli Państwo obejrzeć wideo, w którym stawiałem sprawę jasno – nie wierzyłem, że w Pile żużel będzie. Cóż, w takich chwilach chciałbym się mylić, ale niestety dziś okazało się to prawdą. Ze względu na „opóźnienie” (o ile tak to można nazwać) przebudowy stadionu, inwestorzy wstrzymują swoją decyzję o stworzeniu klubu, prawdopodobnie do sezonu 2023 (jeśli ktoś wierzy, że uda się wystartować wiosną, jest niepoprawnym optymistą). W mojej głowie pojawia się jednak pytanie – czy powrót motocykli na stadion przy ul. Bydgoskiej jest w ogóle możliwy?
Na piątkowej konferencji prasowej w sumie nie dowiedzieliśmy się niczego nadzwyczajnego. Co było wiadomo od dłuższego czasu, walka na linii miasto – powiat trwa w najlepsze i nie pozwala na jakiekolwiek porozumienie w sprawie przebudowy stadionu. Piotr Głowski mówi otwarcie o celowych działaniach starosty Eligiusza Komarowskiego i jego współpracowników, mających na celu storpedowanie inwestycji. Komarowski odpowiada z kolei, że dokumenty złożone w sierpniu były niepełne, nie spełniały podstawowych wymagań i pokazują, że prezydent po prostu gra na czas, stawiając się w dobrym świetle. Dla pilan sytuacja wygląda jednak inaczej – obie strony są siebie warte i, mówiąc kolokwialnie, lecą w kulki.
Po pierwsze, zważając na zbliżające się wybory, trudno jest uwierzyć Głowskiemu w dobre intencje. Tutaj jednak trzeba zaznaczyć, że dość niespodziewanie, urząd miasta był w stanie porozumieć się z przedstawicielami PiS – Marcinem Porzuckiem i Grzegorzem Piechowiakiem. Władze powiatu grają z kolei szefów, zupełnie zapominając o tym, co w tym wszystkim jest najważniejsze – mieszkańcach. Sprawa jest bowiem bardzo prosta. Gdyby Komarowski i jego współpracownicy nie byli nieprzychylni projektowi prezydenta, sytuacja potoczyłaby się zupełnie inaczej.
Co mam na myśli? Prostą współpracę. Skoro starostwo jedynie wytyka błędy, czemu, podobnie jak PiS, nie dołączy do zespołu i nie spróbuje powalczyć o pilski żużel? Dlaczego nikt ze starostwa nie chciał brać czynnego udziału w tworzeniu projektu i próby znalezienia konsensusu, który pozwoliłby wydać odpowiednie zezwolenia zaraz po złożeniu dokumentów? Co więcej, w tym wszystkim idealnym przykładem niechęci starostwa jest postać Artura Łazowego – ekologa, znanego też jako polityk pod przykrywką. Pan Łazowy pokazał też, jak zgrywając wybawiciela jedynej słusznej władzy (według niego) poważnie zdenerwować, żeby nie powiedzieć w…ć, tysiące mieszkańców nie tylko Piły, ale i całego regionu.
W całym zamieszaniu szkoda mi jedynie inwestorów, którzy muszą babrać się w tym bagnie, mając jednocześnie pieniądze i umiejętności do tego, by stworzyć w Pile coś na wzór Wilków Krosno, tylko z większą tradycją i, mimo całej sympatii do Wilków, fanbase’m. W końcu nie tak dawno na stadionie pojawiało się prawie 10 tysięcy fanów, którzy oklaskiwali Norberta Kościucha czy Tomasa H. Jonassona.
Rozmawiając z jednym z kolegów po fachu doszedłem jednak do jeszcze jednego wniosku. Pan Głowski ponownie pokazuje, że jest naprawdę sprawnym politykiem. W końcu cały czas rozmawiamy o „całkowicie nowym” stadionie, z torem o innej geometrii, zapleczu itp.. Pojawia się jednak pytanie – po co? Ano po to, by pokazać, że jest się przychylnym projektowi przeciwnika politycznego, który doprowadzony do skutku będzie wyglądał więcej niż dobrze. Znakomity ruch PRowy, już teraz dający bardzo duży zysk, patrząc na przyszłoroczne wybory. W tym wszystkim zapomina się, że cały nowy stadion wcale nie jest potrzebny. Wystarczyłoby doprowadzić do wymiany band, całej nawierzchni (z całym sentymentem do czarnego toru – jego czas już się skończył) i… w sumie już. W lidze startować można. Z czasem należałoby już jedynie poprawić leciwe oświetlenie, wymienić ostatnie ławki na krzesełka, uzupełnić siedziskami drugi łuk i mielibyśmy obiekt, który byłby praktycznie gotowy nawet na walkę w… PGE Ekstralidze, a to przecież pieśń odległej przyszłości.
No ale wszyscy uparli się na nowy stadion. To na ten stadion poczekamy. Pozostaje mieć nadzieję, że za rok będziemy mogli zaprezentować galerię z budowy i pilskie newsy transferowe. Chociaż sam w to specjalnie nie wierzę.
PS: Współczuję ludziom, którzy zakupili „tanie mieszkania w centrum miasta” w bloku stojącym jakieś 50 metrów za drugim łukiem (widok na zdjęciu poniżej). Po pierwsze, mieszkanie tam w trakcie sezonu (nie mówiąc o ewentualnym dniu meczowym) będzie kompletnym hardkorem. Po drugie, ich jakiekolwiek narzekanie szybko doprowadzi do publicznego linczu. Biedni ludzie.