Ada Franek: Wielki Tydzień (felieton)
No to zaczął nam się Wielki Tydzień. Wielki nie tylko jako ten poprzedzający Wielkanoc, ale także dlatego, że nadszedł. Z jednodniowym opóźnieniem, w nieco zmienionym, niż było to pierwotnie planowane, składzie, ale ruszył. Nie w maju, czerwcu, a już, w marcu. On – wyczekiwany, wytęskniony przez 158 ostatnich dni. Sezon żużlowy.
Zaczął się, jak nakazuje tradycja, Kryterium Asów Polskich Lig Żużlowych im. Mieczysława Połukarda, jego „nowym otwarciem”, powrotem do żużlowego kalendarza po dziewięcioletniej przerwie. Tamta historia już za nami, w czasie przerwy w rozgrywaniu Kryterium do historii przeszła też kariera ostatniego triumfatora w „starym” rozdaniu, Darcy’ego Warda. Zawodnicy w większości przystąpili do tego „nowego” otwarcia bez przejechania określonej liczby kółek treningowych i zwyczajowych sparingów. Pewne zmiany personalne wymusił COVID-19, w innym przypadku raczej nie mielibyśmy Kryterium Asów bez Jarosława Hampela, Patryka Dudka czy braci Pawlickich. No i bez publiczności.
Trzeba przyznać, że zmiany spowodowane pozytywnymi wynikami testów na obecność koronawirusa wśród zawodników naszej kadry narodowej nie zapowiadały początkowo niczego dobrego. Kibice mogli jednak być świadkami przedsmaku Speedway Grand Prix za sprawą pojawienia się w stawce na przykład Fredrika Lindgrena, który dołączył do Bartosza Zmarzlika czy Artioma Łaguty. Emocji, wbrew obawom, nie zabrakło. Obyło się, szczęśliwie, bez upadków, które są zarazem solą i zmorą tego sportu.
Wyniki nie zaskoczyły: nasz aktualny dwukrotny mistrz świata wkroczył na drogę wytyczoną wcześniej przez swojego mentora, Tomasza Golloba. Choć zabrał się za to w nieco odmiennej kolejności. Tomasz Gollob najpierw wygrał imponującą liczbę edycji Kryterium, potem przyszedł tytuł najlepszego zawodnika globu; jego uczeń zaczął od mistrzostw świata, teraz będzie pewnie kolekcjonować tytuły na krajowym podwórku. Nie ma co ukrywać, duża część uczestników Kryterium tor w Bydgoszczy jako byli lub obecni zawodnicy klubu znad Brdy zna jak własną kieszeń. Nie powinno zatem dziwić drugie miejsce Wadima Tarasienko, którego będziemy oglądać z gryfem na plastronie, czy trzecie Artioma Łaguty, który przejeździł tu pewnie niezliczone godziny. Następni w tabeli wyników Emil Sajfutdinow oraz Szymon Woźniak to przecież wychowankowie tego owalu.
Szkoda niesamowicie natomiast Grzegorza Zengoty. Zawodnika, który po dwóch latach swoich perturbacji ze zdrowiem, spowodowanych wypadkiem podczas przedsezonowego treningu motocrossowego, chciał pewnie zaprezentować się jak najlepiej władzom oraz zasiadającym przed odbiornikom kibicom swojego nowego klubu. Jego walkę o zdrowie mogliśmy śledzić za sprawą mediów społecznościowych. Zapewne włożył w ten powrót całe swoje serce oraz chęci. Hart ducha i determinacja zwyciężyły. Niestety, nie wszystko jest czasami tak, jak sobie to wymarzymy. Początki bywają trudne. Powroty tym bardziej. Być może nałożyło się na siebie zbyt wiele, łącznie z problemami osobistymi, o których poinformował fanów. Należy wierzyć, że niedługo zostawi wszystkie kłopoty za sobą.
Zastanawia wynik Fredrika Lindgrena, bądź co bądź aktualnego drugiego wicemistrza świata. Być może to nie był „jego” dzień, być może nie odpowiadał mu tor. Niewątpliwie wydarzyło się coś negatywnego, skoro po początkowym triumfie zapisał na swoim koncie trzy zera i jeden punkt. Temu jednak służą tego typu wydarzenia, można między innymi przekonać się, czy sprzęt spisuje się jak trzeba.
Pewne jest jedno: zaczęło się, i dobrze, że się zaczęło. Dobrze, że o czasie. Szkoda, że bez udziału publiczności, ale takie mamy czasy. Wierni kibice zapewne i tak trzymali kciuki za swoich ulubieńców przed ekranem. Teraz nie pozostaje nic innego, jak czekać na zerkający już zza rogu początek sezonu ligowego. To już tylko trzy dni. Jak każda nowość, niesie to ze sobą aurę tajemniczości. Jeszcze chwileczkę, jeszcze momencik i wszystko będzie jasne. Cierpliwości.
Dobrze napisane, czytałem z zaciekawieniem nawet jak lamera w kwestii żużla. Jeszcze jakieś stare nazwiska pamiętam ale nie bieżąco nie jestem kompletnie
Moja mama zatrzymała się na czasach Jancarza i Plecha;) Ale powoli uczy się nowych nazwisk. Dziękuję za komplement, jest mi bardzo miło