Nikita Bogdanow z kompletem punktów zwyciężył Indywidualne Mistrzostwa Europy w wyścigach motocyklowych na lodzie rozegrane w sobotę na torze w Tomaszowie Mazowieckim. Co ciekawe, dwudziestolatek po raz pierwszy spod taśmy tej zimy ścigał się podczas piątkowego treningu.

Wbrew pozorom, lód lodowi nie równy. Sposób przygotowania toru, podobnie jak w klasycznym żużlu, wpływa na przebieg zawodów, ich widowiskowość oraz bezpieczeństwo zawodników. Rosjanin chwalił sobie tę kwestię w wykonaniu polskich organizatorów.

Szczerze powiem, że za granicą lód różni się od rosyjskiego. U nas zamarza naturalnie, a tutaj mrożą go agregaty, ale… Naprawdę podobało mi się. Nawierzchnia była w całości dobra. W trakcie zawodów również się nie rozrywał.

Nikita zapytany o różnice w przygotowaniu motocykla do zawodów w Polsce w stosunku do startów na naturalnie mrożonych u siebie w kraju nie był w stanie odpowiedzieć. Przyznał, że strona techniczna leży głównie po stronie jego ojca pełniącego rolę mechanika.

O ustawienia motocykla trzeba pytać tatę. Ja przygotowuję sobie tylko sprzęgło. Resztą zajmuje się tata. Ja trzymam gaz!

Nie obyło się jednak bez drobnej wpadki w kwestiach technicznych. Nowokreowany Mistrz Europy przyjechał do Tomaszowa bez tłumika z ważną homologacją. By mógł wystartować na swoim motocyklu w zawodach, musiał w ostatniej chwili pożyczyć ten element od jednego z żużlowców. Brakującą część dostarczył nasz medialny podopieczny – Bartłomiej Kowalski.

Zgadza się. Nie miałem tłumika z ważną homologacją i tutaj z pomocą przyszedł mi Bartek Kowalski, za co serdecznie mu dziękuję!

Początek grudnia to bardzo wczesny okres lodowego sezonu. Wielu europejskich zawodników nie miało okazji do treningów. Warunki były na jeziorach na północy Szwecji, Finlandii oraz oczywiście za Uralem. Jak się okazuje, po zachodniej stronie łańcucha górskiego oddzielającego Azję od starego kontynentu również można było przetestować sprzęt.

W Ufie mi powiedzieli, że mogę wyjechać, ale na torze nie było rozłożonych zewnętrznych band. To były tylko jazdy aby spróbować silniki, dostroić sprzęgło. Tak poza tym przyjechałem bez treningu.

Już w najbliższy weekend (11-12 grudnia) ruszą rozgrywki rosyjskiej Superligi. Nikita będzie reprezentował barwy CTWS im Gabdrachmana Kadyrowa Baszkortostan Ufa. Zespół ten naszpikowany jest gwiazdami światowego formatu. Sezon ten będzie się nieco różnił od tych z minionych lat. Tym razem do rozgrywek zgłosiło się pięć zespołów, przez co zmianie uległa tabela wyścigów. Po kilku latach jazdy według klasycznych czwórmeczów, tym razem na torze zespoły rywalizować będą parami.

Kiedy zaczynałem, swój pierwszy sezon już startowałem w tym systemie, że w wyścigu startowało się parami. Mam w drużynie mistrza świata (Dinar Walejew – dop. red.) i Kolę (Nikołaj) Krasnikowa, który jest wspaniałym człowiekiem. Także uważam, że mamy wszystko, aby myśleć o zwycięstwie.

Jazda u boku dwudziestokrotnego mistrza świata, absolutnej legendy wyścigów na lodzie to znakomity sposób na podnoszenie jeździeckiego kunsztu. Bogdanow zapytany czy Krasnikow dużo pomaga, odpowiedział nieco prowokacyjnie.

Średnio. Nie zaśmieca głowy. To dobra metoda. Powie coś raz, dwa razy i więcej nie powtarza. On rozumie, że jak się mówi coś kilka razy, to już nie pomaga, tylko przeładowuje głowę zawodnika.

Wydawać by się mogło, że starty w jednej drużynie z tak wielkim mistrzem, oprócz trenerskich porad, pozwala na podglądanie pochodzącego z Szadrińska wielkiego mistrza. Nic bardziej mylnego. Nasz rozmówca nie ma zbyt wielu okazji, by podziwiać swojego utytułowanego kolegę w akcji.

W poprzednim sezonie jeździliśmy z nim tylko na obozie. Wyjeżdżaliśmy razem na tor, więc nie udawało się oglądać. Potem w Kamieńsku Uralskim złamał rękę i sezon dla niego się zakończył.

POLECANE

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.