Ilu jesteśmy w stanie wymienić obcokrajowców w polskich klubach żużlowych, którzy długotrwale i szczerze byli związani ze swoimi drużynami? O których po latach się wspomina, których się pamięta? Jako fance żużla w ogóle i gnieźniance przychodzą mi do głowy dwie takie osoby – Leigh Adams i Antonin Kasper junior, którego w pierwszej stolicy Polski znaliśmy po prostu jako Tony Kaspera lub „Toniczka”.

Aż trudno uwierzyć w to, że 31 lipca minęło już piętnaście lat, odkąd go zabrakło…

Na świat przyszedł 5 grudnia 1962 roku w Pradze, odziedziczywszy po swoim ojcu imię i zawód – Antonin Kasper senior (zm.2017) to także były „plochodrážní jezdec”, czyli zawodnik żużlowy. Jako dziecko wystąpił w dwóch filmach rodzimej produkcji: „Pociąg do stacji niebo” (1972, reż. Karel Kachyňa) i „My trzej i pies z Piětipes” (1972, reż. Ota Koval). Pierwsza z produkcji opowiada o latach II wojny światowej i żyjącej w tym okresie dziewczynce, która cieszy się z faktu, że dzięki powstaniu linii kolejowej wraz z kolegami będzie mogła uczęszczać do szkoły. Drugi natomiast przywołuje wakacyjny nastrój dawnych lat, jego treść stanowią bowiem wakacyjne plany szkolnych kolegów. Jeden z chłopców ma okazję przeżyć letnią przygodę w domu przyjaciół rodziców w Pětipsy, z dala od Pragi… Tymi występami Antonin Kasper przetarł żużlowe szlaki w branży filmowej dla innego żużlowca – Bruce’a Penhalla.

W rodzimej lidze zadebiutował w wieku 19 lat w barwach zespołu Ruda Hvezda Praga. Rok później wystartował w finale IMŚJ w bawarskim Pocking, gdzie nie miał sobie równych. Wywalczył tytuł, pokonując takie późniejsze żużlowe legendy, jak Jan O. Pedersen (5.miejsce w tamtym finale), Zoltán Adorján (był wówczas 11.), natomiast razem z nim na podium stali także Mark Courtney z Wielkiej Brytanii i Peter Ravn z Danii. Można powiedzieć, że „do trzech razy sztuka”, był to bowiem jego trzeci i ostatni występ w młodzieżowym światowym czempionacie. Rok wcześniej, gdy areną zmagań były Slaný, skończyło się na drugim miejscu. Ten tytuł udanie zwieńczył jego juniorską karierę. Tak obiecujące występy młodego zawodnika zaowocowały jeszcze w tym samym roku występami dla brytyjskiego zespołu Hackney Hawks – spędził w nim sezony 1982 i 1983, a przez trzy sezony (1984, 1998-1999) miał okazję przywdziewać plastron Eastbourne Eagles.

W „dorosłych” mistrzostwach świata, zarówno w ich jednodniowej formule, jak i erze Grand Prix, nie miał tyle szczęścia. Zajmował miejsca w drugiej, a czasem i trzeciej dziesiątce końcowej klasyfikacji. Cztery razy (1985, 1986, 1987, 1990) zostawał najlepszym zawodnikiem Czechosłowacji po cyklu turniejów. Trzy razy powtórzył tę sztukę już w samych Czechach. Szczęśliwe dla niego miejsce to Mšeno, bowiem wszystkie te triumfy (1994, 1997, 2002) odniósł właśnie na tym torze. Jeden raz, w 1991 roku, wygrał w słynnym turnieju Zlatá přilba města Pardubic, w 1990 i 1992 roku meldując się na drugim stopniu podium tych zmagań.

Antonín Kasper (fot. Piotr Kin)

Stanowił stały, mocny punkt drużynowych rozgrywek, w których mógł wspomagać swój kraj. Gdy najlepszą reprezentację narodową na świecie wyłaniały Drużynowe Mistrzostwa Świata, Czesi cztery razy wywalczyli czwartą pozycję, raz piątą. Najlepiej powiodło im się na kolejnym macierzystym torze, w Pardubicach – Aleš Dryml, Bohumil Brhel, Michal Makovský, Antonín Šváb i Antonin Kasper jr właśnie zostali pokonani tylko przez Australijczyków, za nimi na podium stali bardzo mocni w tamtym czasie Amerykanie z takimi gwiazdami w składzie jak Greg Hancock, Billy Hamill czy Sam Ermolenko.

Do ligi polskiej zawitał w 1990 roku, jako jeden z pierwszych obcokrajowców. Najpierw, przez dwa sezony, zatrudniał go Motor Lublin, mający w tamtym czasie w składzie takie gwiazdy jak Hans Nielsen czy Leigh Adams. Nic zatem dziwnego, że w 1991 roku ekipa ta wywalczyła srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski.

Przed sezonem 1992 podpisał kontakt z gnieźnieńskim Startem, i tak zaczęła się trwająca łącznie osiem sezonów (z przerwą) przygoda z wielkopolską „szlaką”. Już w pierwszym sezonie dał znać o swojej wielkiej klasie, zdobywając dla drugoligowego wtedy (odpowiednik dzisiejszej I ligi) zespołu 240 punktów w 18 ligowych spotkaniach, za każdym razem były to dwucyfrowe zdobycze. Takiego zawodnika było potrzeba w Gnieźnie… W tamtym sezonie gnieźnieński klub wygrał czternaście z osiemnastu spotkań, do czego przyłożył się mocno nasz bohater. Zapisał się w historii także jako rekordzista gnieźnieńskiego obiektu-1 maja 1992 roku, podczas spotkania Startu Gniezno z Unią Leszno pokonał 348 m toru w czasie 64,91 sek. Tamten mecz zakończył się wygraną gnieźnian w stosunku 47:43, sam Kasper zdobył wówczas trzynaście oczek z bonusem.

Podczas pierwszego, pięcioletniego pobytu w Gnieźnie (1992-1996) zdążył zżyć się z gnieźnieńską publicznością i działaczami. Dowodem na to może być m.in. zorganizowany w lipcu 1996 roku turniej jubileuszowy z okazji pięciolecia startów Czecha z gnieźnieńskim Orłem na plastronie. Wziął w nim udział sam „jubilat”, który zajął zresztą trzecie miejsce w tych zawodach. Zwyciężył Roman Jankowski, drugi wynik uzyskał Rafał Dobrucki. Zgromadzona na stadionie publiczność odśpiewała Kasperowi gromkie „Sto lat”, obecni byli także jego rodzice, na których spadł przyjemny dość obowiązek przyjmowania gratulacji oraz dowodów wdzięczności.

Podczas tego ostatniego sezonu między innymi dzięki jego pomocy Start Gniezno ścigał się na pierwszoligowym (czyli dziś ekstraligowym) poziomie i poziom ten „Toniczek” zachował, zmieniając po pięciu latach barwy na biało-niebieskie, rzeszowskie. Trzy lata, 1997-1999, spędził właśnie na Podkarpaciu, przez cały czas w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na trzy ostatnie lata klubowej polskiej kariery, 2000-2002, ponownie zawitał do Grodu Lecha. Podczas pierwszego sezonu po powrocie nadal prezentował bardzo wysoką formę w zreformowanej I lidze, nie schodząc poniżej poziomu dziesięciu punktów na mecz, często osiągając ich kilkanaście.

W roli zawodnika gnieźnieńskiego zespołu po raz ostatni wystąpił 18 października 2002, kiedy gnieźnianie walczyli z Wybrzeżem Gdańsk o prawo występów w żużlowej ekstralidze w następnym sezonie. Niestety, pięciokrotne pojawienie się na gdańskim obiekcie przyniosło tylko dwa punkty i cel nie został zrealizowany.

Po raz ostatni pojawił się na „W25” 9 kwietnia 2006, podczas meczu 1. kolejki I ligi żużlowej pomiędzy klubami z Gniezna i Stalą Gorzów. Przybył do miasta, do klubu, do kibiców, którzy darzyli go tak wielkim sentymentem, choć zmagał się już wówczas z nowotworem nerki, a cztery miesiące wcześniej przeszedł zabieg usunięcia tego narządu. To był jedyny raz, kiedy miałam okazję zobaczyć go na żywo, choć nie na torze. Niestety, był także ostatnim. Odebrał wówczas z rąk prezydenta miasta, Jaromira Dziela, Medal Milenijny.

Po śmierci Czecha sympatycy gnieźnieńskiej „szlaki” zorganizowali zbiórkę, dzięki której powstał upamiętniający go obelisk. Trudno go nie zauważyć, znajduje się niedaleko bramy wejściowej na gnieźnieński stadion. Odsłonięto go 10 czerwca 2007. Na wmurowanej weń tablicy znajduje się zdjęcie Antonina Kaspera juniora oraz tablica z napisem: „To był honor kibicować ci Tony, pozostaniesz na zawsze w naszych sercach-kibice”. Z tyłu można także zobaczyć efektowne graffiti na jednym z budynków klubowych. Przedstawia ono zawodnika na motocyklu w plastronie z numerem „13” (z tym Antonin Kasper najczęściej startował), czerwono-czarną flagę i po raz kolejny ten napis, swoiste memento tych, którzy przychodzą na mecze gnieźnieńskiego zespołu: „To był honor Tobie kibicować Tony!”. W klubowych pomieszczeniach wciąż znajduje się jego kewlar, ten pochodzący z czasów startów dla drużyny „czarno-czerwonych”.

Antonín Kasper (fot. Piotr Kin)

Tak wspominał najlepszego zawodnika w historii Startu Gniezno nieżyjący już także trener Leon Kujawski, którego Kasper był podopiecznym w ostatnich latach XX wieku: – Kiedy wspominamy Kaspera, nie mogę nie opowiedzieć jednej historii z jego udziałem. Przed jednym z meczów zarząd klubu podjął decyzję, aby ze względów oszczędnościowych nie powoływać Czecha. Wtedy wykonałem do niego telefon i powiedziałem: Tony, pieniędzy nie ma, ale kibice, zawodnicy i ja cię potrzebujemy. Za dwie godziny oddzwonił i powiedział: trenerze, jestem już w drodze do Gniezna. Tony przyjechał i wywalczył piętnaście punktów. Dla niego najważniejszy był sport, kibice, a nie pieniądze – cytował jego słowa portal gniezno.naszemiasto.pl.

Chyba taką nagrodą dla mnie i rzeczą, która podsumowywałaby te relacje, było to, że pojechałem z nim w roli menedżera sportowego na Grand Prix w Bydgoszczy. To były pierwsze takie duże zawody, które mogłem obejrzeć od kuchni i uczestniczyć w nich jako menedżer Tony Kaspera. To był bodajże 2001 rok. Wtedy reprezentowałem go podczas różnych gal, odbierałem jego nagrody – wspominał Rafael Wojciechowski, dziś dyrektor GTM Start Gniezno ds. sportowych, w 2001 roku kierownik drużyny i menedżer Tony Kaspera. – Ta relacja (…) pozwoliła mi poznać żużel na wyższym poziomie od kuchni. Niezmiernie utkwiło mi to w pamięci. Zawsze ceniłem sobie relację z Kasperem.

Tony Kasper w liczbach w gnieźnieńskiej drużynie:
– 8 sezonów
– 25 czystych kompletów punktów
– 110 meczów
– 1360 zdobytych dla tej drużyny punktów (najwięcej – 253 – w sezonie 1995, najmniej – 61 – w sezonie 2002)
–  562 odjechane w barwach Startu wyścigi (najwięcej – 93 – w sezonie 1995, najmniej – 40 – w sezonie 2002)

POLECANE

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.