Artiom Łaguta jest pierwszym zawodnikiem z Rosji, który sięgnął po tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Jednak jak sam przyznaje, w jego ojczyźnie sukces ten przeszedł bez większego echa i nawet tamtejsze media nie interesują się tym tematem.

Pojedynek Artioma Łaguty z Bartoszem Zmarzlikiem o tytuł najlepszego żużlowca świata elektryzował środowisko niemalże do ostatniego biegu. Górą był pierwszy z nich, który oficjalnie startował jako zawodnik Federacji MFR, a nie pod rosyjską flagą. Niezależnie od tego, sukces młodszego z braci Łagutów idzie na konto narodowe, tymczasem…

Na pewno nie spodziewałem się, że choć pisali do mnie znajomi, kibice z Rosji, to nie odezwał się nikt znany, żadna z najważniejszych osób w kraju. Żal mi Rosyjskiej Federacji. Pierwszy raz Rosjanin został mistrzem świata, a żadnej wiadomości nie dostałem. Zaproszeń na wywiady czy spotkania też. Myślałem, że będę mógł się zobaczyć z Putinem, ale nikt nie zgłosił się, żebym do niego pojechał haha! A w Polsce wszyscy, różne telewizje, stacje radiowe, cały czas ktoś dzwoni, ktoś chciał do mnie przyjechać specjalnie do Bydgoszczy na wywiad. To mnie zaskoczyło. Tyle polskich mediów zwraca się, a z Rosji nikt nie zrobił wywiadu. Może to jeszcze nie ten czas, może trzeba poczekać.

– mówi mistrz świata w rozmowie z serwisem sport.tvp.pl.

Zupełnie inaczej do sukcesu Łaguty podeszli jego koledzy – z toru, chociażby od Andrzeja Lebiediewa oraz od kumpli ze świata motosportu. Nie zabrakło gratulacji m.in. od Antonio Cairoliego, włoskiego idola żużlowca.

Właśnie chyba wczoraj o szóstej rano do mnie napisał, pogratulował, że zdobyłem to, co chciałem. Bardzo mu dziękuję. Czekałem na jego wiadomość. Co rundę, przed każdym MXGP, albo jak coś wygrywa, do niego piszę. Zawsze mi odpisywał, a teraz wreszcie to on sam napisał z gratulacjami. Zresztą nie tylko on. Jeszcze kilku zawodników z MXGP, choćby ze Stanów Zjednoczonych. W ogóle, przez pierwsze trzy dni nie byłem w stanie wszystkim odpowiedzieć na wiadomości. Tyle smsów, telefonów dostałem! Na raz nie dałem rady. Coś niesamowitego. Andrzej Lebiediew wysłał mi chyba dwadzieścia wiadomości, non stop mi gratulował! Codziennie przez dwa dni coś pisał.

Dla Artioma Łaguty sezon 2021 dobiegł końca. Teraz czas na odpoczynek, regenerację, a także krótkie wakacje, by już a kilkanaście dni rozpocząć treningi.

No tak, jemu został jeszcze Manchester i finał Speedway of Nations. A ze mnie zeszła już trochę presja, co nowy dzień staję się trochę spokojniejszy. Ale coś tam zostało. W piątek wyjeżdżam na trzy rundy MXGP do Włoch. Na żywo obejrzę zmagania w Grand Prix motocrossu. Później w listopadzie czeka nas zakończenie sezonu we Wrocławiu, spotkanie ze sponsorami i zarządem klubu. A potem, nie wiem, czy pojadę. Pierwszego listopada chciałbym już zacząć treningi. Te same, co w zeszłym roku, czyli przede wszystkim crossfit, bieganie, rower. Od iluś lat tak działam. Trzeciego grudnia muszę lecieć do Monako na galę FIM. A jak wrócę, to zobaczymy, kiedy i gdzie pojedziemy na wakacje.

POLECANE

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.