Wywiady

Miał się zapisać do tarnowskiej szkółki, ale… złamał rękę. I trafił do Motoru Lublin (wywiad)

Po przejściu do wieku seniora Wiktora Trofimowa wszystko wskazywało na to, że w Motorze Lublin drugie miejsce na pozycji młodzieżowej zajmie imiennik Ukraińca – Wiktor Firmuga. Włodarze postanowili jednak dokonać wzmocnień.

Ostatecznie partnerem Wiktora Lamparta będzie Mateusz Cierniak, bo mało prawdopodobne wydaje się, aby Firmuga zdołał wygryźć z meczowej ósemki obu reprezentantów Polski. W rozmowie z Twoim Portalem Żużlowym młody zawodnik opowiada m.in. o swoich początkach z „czarnym sportem”, wyborze Lublina zamiast Tarnowa oraz o drzemiącym w nim potencjale.

Konrad Cinkowski (Twój Portal Żużlowy): Wiktorze, zacznijmy rozmowę od standardowego pytania, jakie można zadać na „dzień dobry”. Zaczynałeś swoją przygodę ze sportem motorowym od motocrossu, więc skąd twoja obecność w sekcji żużlowej?
Wiktor Firmuga
(żużlowiec Motoru Lublin): Motocrossu nigdy nie trenowałem w żadnym klubie. Po prostu od dziecka miałem styczność z motocyklami off-roadowymi. Wraz z wiekiem rosła pojemność, a wraz z nią i umiejętnościami zmieniał się teren. Jeździłem dla przyjemności, amatorsko ze swoimi znajomymi i tej jeździe bliżej do enduro, aniżeli do motocrossu.

– Decyzja o zmianie motocykla na ten bez hamulców i torów była dla Ciebie trudna?
– Żużel mnie kusił i pan Staszek Burza długo mnie nie musiał namawiać do spróbowania w szkółce Speedway Wandy Kraków, której wówczas był trenerem. Gdy żużel w Krakowie upadał i zapadła decyzja o przeniesieniu się do Lublina, sprawy stały się poważne. Przeniosłem się do szkoły w tym mieście, a motocykl i kumple zostali w Zalasowej. Gdy przyjeżdżam do rodziców i czas na to pozwala, staram się pojeździć na nim, ale w sezonie bardzo o to ciężko. Muszę przyznać, że zdarza mi się za nim tęsknić (śmiech).

– Licencję żużlową wywalczyłeś pod koniec sierpnia 2019 roku, a pierwszy kontakt z torem żużlowym i motocyklem miałeś wiosną. Ile udało ci się zatem odbyć treningów i czy przygotowanie się do licencji w tak krótkim czasie było dla Ciebie wyzwaniem?
– Zacząłem w Krakowie, gdzie było bardzo ciężko o organizację treningów i odbyłem ich tak naprawdę tylko kilka. Gdy nastąpił całkowity zastój „na Wandzie”, korzystałem z gościnności Akademii Żużlowej Janusza Kołodzieja, Unii Tarnów i Wilków Krosno. W wakacje zaczęła się przygoda z Lublinem i dopiero tam miałem okazję do regularnych treningów. Na koniec sierpnia trener Maciej Kuciapa nominował mnie do egzaminu z założeniem, że nie mam nic do stracenia. Podszedłem do niego bez presji i zdałem.

– Pochodzisz z tej samej miejscowości, co Stanisław Burza, którego nazywasz mentorem i opiekunem. Dlaczego zatem rozpocząłeś i rozwijasz swoją karierę w Motorze Lublin, a nie Unii Tarnów?
– No właśnie za sprawą pana Staszka (śmiech). Prawdę mówiąc, miałem się zapisać do tarnowskiej szkółki, ale wówczas złamałem rękę na rowerze i to mi zmieniło plany. Później już, tak jak powiedziałem, była Wanda, a następnie Motor Lublin, z którym pan Staszek mocno współpracuje. Nie mam powodów, aby zmieniać otoczenie. Prezes Więckowski pomógł mi znaleźć szkołę, więc tam się uczę i mam całe zaplecze sportowe, w dużej mierze zapewnione właśnie przez klub.

– Na czym polega twoja współpraca ze „Stanleyem”? I czy jest ona ukierunkowana stricte na nabywanie wiedzy teoretycznej, czy w jakiś sposób pomoc praktyczna również?
– Powiedziałbym, że przede wszystkim praktycznej. Często goszczę w warsztacie pana Staszka. Jeszcze zanim zacząłem jeździć na żużlu pomagał mi w naprawach crossówki, ucząc mnie przy tym fachu mechanika. Przy motocyklach żużlowych jest podobnie. Gdy coś trzeba zrobić z moim prywatnym, przyjeżdżam do niego i sam angażuję się w prace, by lepiej poznać sprzęt. Pan Staszek uczestniczy też w życiu Motoru Lublin, więc w zasadzie podobnie wygląda sprawa z klubowym. Jeśli chodzi o jazdę, to trenerem jest oczywiście pan Maciek Kuciapa, ale to pan Staszek jeździ z nami na zawody młodzieżowe i zawsze mogę liczyć na jego uwagi i porady.

– Posiadanie u swojego boku tak doświadczonego człowieka, który ma w swoim CV m.in. dwa złote medale Drużynowych Mistrzostw Polski, to dla tak młodego chłopaka, jak ty duży atut?
– Na pewno! Pan Staszek jest ogromną skarbnicą wiedzy o żużlu. Jeździ znacznie dłużej, niż ja żyję. Co ważne, on cały czas jeździ, więc wiedzę ma jak najbardziej aktualną. Warto z niej korzystać.

– W wywiadzie z „Radio Lublin” powiedziałeś, że masz nawyk, który prawdopodobnie wziął się z motocrossu, a mowa o „gubieniu” lewej nogi. Opowiedz o tym nieco szerzej.
– To jest związane z różnicami w technice jazdy pomiędzy off-roadem a żużlem. Na crossie zdecydowanie inaczej pracuje się ciałem. W żużlu lewa noga, zwłaszcza od wejścia do szczytu łuku ma stanowić taką podpórkę. Nawet jeśli łyżwa nie ma kontaktu z podłożem, stopa powinna być w gotowości, by „przypilnować” motocykla, gdy straci się równowagę np. na koleinach. Ja właśnie zbyt wcześnie „podwijam” lewą nogę, przez co zdarza mi się tracić płynność jazdy na łuku. Łatwo powiedzieć, gorzej z praktyką (śmiech). Ten błąd wytyka mi trener, pan Staszek, a nawet Grigorij Łaguta mi zwrócił kiedyś uwagę podczas treningu. Mając takich doradców, pozostaje mi tylko pracować nad sobą i eliminować zły nawyk. Wydaje mi się, że pod koniec sezonu przytrafiał się już zdecydowanie rzadziej.

– W Lublinie zdają sobie sprawę, że drzemie w tobie spory potencjał i możesz osiągnąć naprawdę wiele w tym sporcie. Na twoją niekorzyść działa jednak fakt, że w przyszłym roku będziesz miał już dziewiętnaście lat. Odczuwasz jakąś presję, że zostały ci tylko trzy lata wieku juniorskiego?
– Jakaś presja na pewno jest. Czasu na rozwój mam zdecydowanie mniej, niż np. mój kolega Bartek Kowalski, który w zawodach startuje od 15 roku życia. Staram się jednak o tym nie myśleć i po prostu robić swoje. Przykładać się do treningów i pracy sprzęcie. Nie można się zamartwiać sprawami, na które nie ma się wpływu.

– Po przejściu w wiek seniora Wiktora Trofimowa wydawało się, że w jego miejsce wskoczysz właśnie ty, ale zarząd klubu postanowił dokonać wzmocnienia i zakontraktował Mateusza Cierniaka. Bycie tym pierwszym rezerwowym nie jest komfortowe, zatem czy rozmawiałeś już z klubem o planach wobec twojej osoby? Mam na myśli, czy będziesz dostępny do wypożyczenia, czy może wykorzystać instytucję „gościa”?
– Jakieś ciche nadzieje miałem, że wskoczę na miejsce Wiktora, ale racjonalnie patrząc, moje tegoroczne wyniki w zawodach młodzieżowych nie były wystarczające, by przekonać do siebie sztab szkoleniowy. Praktycznie cały sezon krążyły plotki o wzmocnieniu juniorem na rok 2021 i sprawdziły się. O ewentualnym wypożyczeniu czy jeździe jako gość jeszcze nie rozmawiałem, choć chciałbym mieć możliwość jazdy w lidze. Zobaczymy, co wyjdzie „w praniu”.

– Cofnijmy się na chwilę do minionego sezonu. Co możesz o nim powiedzieć, jeśli chodzi o twoją postawę oraz wyniki?
– Był to mój pierwszy sezon, więc nie mam żadnego porównania. Na pewno przyniósł on cenną naukę. Nieźle zaprezentowałem się podczas DMPJ w Rybniku, gdzie pokonałem dużo wyżej notowanych juniorów. W lubelskiej rundzie Ligi Juniorów wygrałem start przed ekstraligową parą ROW-u i Wiktorem Lampartem i w ten sposób dowiozłem swoje pierwsze 5:1, co było bardzo fajnym uczuciem. Zawody w Tarnowie też mogły być udane dla mnie, niestety zabrakło trochę szczęścia i umiejętności, przez co skończyłem je w szpitalu. Na koniec sezonu dobrze jechało mi się w Krośnie, zebrałem pozytywne recenzje, niestety typowe dla mnie błędy odebrały mi możliwość wygrania mini-turnieju, a dodatkowo odnowiłem „tarnowską” kontuzję.

– Zaliczyłeś kilka upadków, a szczególnie mocno ucierpiałeś po kraksie w Tarnowie. Jak się czujesz i czy wszystko zostało zaleczone, czy przez zimę oprócz treningów czekają Cię także zabiegi rehabilitacyjne?
– W grudniu przeszedłem operację kontuzjowanego barku. Wstawiono mi 7 implantów i póki co mam unieruchomioną rękę, ale ogólnie czuję się dobrze. Nie mogę się doczekać, aż dostanę zielone światło do treningów!

– Psychika każdego człowieka jest inna. Czy tych kilka wypadków w minionym sezonie w jakimś stopniu zniechęciły Cię do żużla, czy wręcz przeciwnie i napędzają jeszcze bardziej?
– Dzień po upadku w Tarnowie, jeszcze mocno obolały, wybrałem się z panem Staszkiem (Burzą – dop. aut) do Žarnovicy, na zawody, w których startował. Oglądając turniej z parku maszyn miałem już wtedy ogromny głód jazdy i chęć spróbowania się na tym wielkim, szerokim torze. Ten głód utrzymywał się, dopóki nie wsiadłem ponownie na motocykl, więc zdecydowanie upadki nie zniechęcają mnie, a wręcz nakręcają, do treningu i eliminowania błędów, które się do nich przyczyniają.

– Jak wygląda u Ciebie kwestia związana ze sponsorami?
– Na ten moment największym moim sponsorem są moi rodzice, za co bardzo im dziękuję! Ponadto pierwszym takim sponsorem „z zewnątrz” był w tym roku pan Stanisław Szydłowski, dzięki któremu mogłem nieco zainwestować w swój sprzęt. Oczywiście, jeśli czyta to ktoś, kto chciałby promować się poprzez żużel lub po prostu wesprzeć młodego zawodnika, zapraszam do kontaktu poprzez mój fan page na Facebooku.

– A jak będzie prezentował się twój park maszyn w przyszłym sezonie?
– W kwestiach sprzętowych mogę liczyć na klub, ponieważ jestem na kontrakcie amatorskim. To, co udostępnia mi klubowy majster „Wujo”, którego serdecznie pozdrawiam, jest na dobrym poziomie i nie mogę narzekać. Ponadto mam jeden prywatny motocykl, który chciałbym nieco ulepszyć przez zimę. Silnik poszedł do serwisu, oczywiście do pana Staszka.

– Dziękuję za rozmowę. Czy chciałbyś coś na koniec dodać od siebie?
– Dziękuję również. Pozdrawiam wszystkich czytelników, a także działaczy i pracowników lubelskiego Motoru. Życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku, aby był zdecydowanie lepszy od tego pokręconego 2020.

źródło: inf. własna

[poll id=”18″]

 

POLECANE

Polecane newsy

Franciszek Majewski zostaje w Stali Rzeszów!

Franciszek Majewski zdecydował się na pozostanie w Rzeszowie i podpisał kontrakt obowiązujący do 2027 roku.…

17 godzin temu

Lech Kędziora trenerem Energi Wybrzeża Gdańsk

Lech Kędziora został nowym trenerem Energi Wybrzeża Gdańsk. Tym samym doświadczony szkoleniowiec wraca do pełnienia…

17 godzin temu

Nowy numer Tygodnika Żużlowego (42)

Dostępny jest już kolejny numer Tygodnika Żużlowego. W wydaniu nr 42 przeczytacie między innymi rozmowy…

22 godziny temu

Patryk Dudek wygrał 72. Turniej o Łańcuch Herbowy

Patryk Dudek zwyciężył w rozgrywanym w Ostrowie Wielkopolskim 72. Turnieju o Łańcuch Herbowy. Drugi był…

2 dni temu

Marko Lewiszyn wygrywa VII Memoriał Krystiana Rempały

Marko Lewiszyn zwyciężył w VII Memoriale Krystiana Rempały który odbył się na torze w Tarnowie.…

2 dni temu

Marcin Nowak: Wiem to, że stać mnie na więcej

Marcin Nowak ma za sobą całkiem udany sezon na zapleczu PGE Ekstraligi. Kapitan Texom Stali…

3 dni temu