Legenda, nie bójmy się użyć tego słowa, klubu z Grodu Bachusa. Człowiek, który doczekał się swojego pamiątkowego obelisku na stadionie w Zielonej Górze. Jeden z bohaterów napisanej na potrzeby serialu „39 i pół” piosenki „Falubaz to magia”, w której padają nazwiska najważniejszych żużlowców w dziejach lubuskiej drużyny.
Tą osobą i zarazem bohaterem dzisiejszego odcinka „Twarzy Speedwaya” jest Henryk Olszak, którego pożegnaliśmy w sobotę 12 czerwca 2021.
Urodził się 22 października 1957 roku w Czerwieńsku, niewielkim miasteczku w powiecie zielonogórskim, które w momencie jego narodzin miastem jeszcze nie było, prawa miejskie uzyskało bowiem dopiero dwanaście lat później. Dziś liczy niecałe cztery tysiące mieszkańców, a jego najważniejszymi obiektami są dawny ewangelicki kościół z XIX wieku, przekształcony w budynek narzędziowni lokalnego zakładu przemysłowego, zabytkowy budynek dawnego dworca kolejowego z drugiej połowy XIX wieku oraz neogotycki kościół parafialny pw. św. Wojciecha, w którym wierni modlą się od lat 70. XIX stulecia.
Do ulicy Wrocławskiej 69, czy-jak popularnie mówią fani Falubazu – „W69” jest stąd dokładnie 12 kilometrów. Henryk Olszak tę drogę pokonał w 1976 roku, by zadebiutować w barwach klubu z Myszką Miki na plastronie jeszcze podczas tego samego sezonu, dokładnie 10 października w meczu w Częstochowie pomiędzy tamtejszym Włókniarzem a Falubazem, uzyskawszy licencję zawodniczą po zaledwie ośmiu treningach. Dołączy do swojego rówieśnika Andrzeja Huszczy, Zbigniewa Filipiaka, Jerzego Marcinkowskiego oraz Jana Grabowskiego, by stać się legendą tego klubu, wówczas drugoligowego (odpowiednik dzisiejszej I ligi), by już następnym sezonie awansować na najwyższy ligowy poziom, który drużyna opuści dopiero w 1994 roku.
– Pierwszy raz na motocykl zostałem posadzony jako pięciolatek, ale oczywiście zacząłem jeździć później. Gdy pojawiłem się na pierwszym treningu szkółki Falubazu i pojechałem ślizgiem, trener Henryk Ciorga był bardzo zaskoczony. Podobnie drugi z naszych trenerów Mieczysław Mendyka. Obaj panowie byli żużlowcami, a więc na tym sporcie znali się bardzo dobrze. Może dlatego nie wierzyli mi, kiedy im mówiłem, że nigdzie wcześniej nie trenowałem. Faktem jest, że dużo jeździłem na motocyklach, miałem MZ-etkę, ponadto chodziłem do szkoły samochodowej, więc miałem smykałkę do motoryzacji – mówił dziennikarzowi Onet.pl.
Już w debiutanckim meczu zdarzyła mu się ośmiopunktowa zdobycz. To dobrze pokazuje skalę jego talentu. Po roku startów może się pochwalić średnią biegową o wartości 2,25 punktu na wyścig. Duże osiągnięcie, a to dopiero początek. Pierwszy duży sukces indywidualny przychodzi już 22 lipca 1978 roku. Stadio Speedway Santa Marina we włoskim Lonigo był wówczas areną finału zmagań o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów. Kiedy tytuł najlepszego juniora globu trafia w ręce Duńczyka Finn Rune Jensena, dziś uzdolnionego tunera, Henryk Olszak jest najwyżej notowanym Polakiem w stawce. Sześć zdobytych punktów gwarantuje mu dziewiąte miejsce, niedaleko najlepszych zawodników świata: dwaj wybitni reprezentanci Erik Gundersen i Hans Nielsen byli zaledwie o krok przed nim.
– Pojechałem tam na luzie, bo jako rezerwowy nie miałem żadnych oczekiwań. Zresztą, nawet gdybym jechał od pierwszego do ostatniego wyścigu, to chyba bym również podszedł do całej zabawy spokojnie, bo nigdy się nie denerwowałem. Bez względu na to, czy na trybunach zasiadało 100 tysięcy, 10 tysięcy czy 1000 osób. Natomiast muszę przyznać, że ci kibice na starym stadionie Wembley robili wrażenie. Tworzyli potężny tumult i tego klimatu unoszącego się nad stadionem nigdy nie zapomnę. (…) Będąc już na finale cieszyłem się, że byłem jednym z jego uczestników. Gdybanie w tym momencie nie miało już sensu, bo inaczej bym się zgubił, rozmyślając, co było, gdyby…Pojechałem w jednym biegu i w bogatej historii mistrzostw świata moje nazwisko zostało zapisane – mówił dla portalu Onet.pl.
Miał także okazję zaprezentować się kibicom podczas ćwierćfinału Indywidualnych Mistrzostw Polski w tym samym roku, choć podczas tych zmagań nie zaprezentował się już tak dobrze, zajmując szesnastą lokatę. W mniejszej, krajowej skali-opolski finał Srebrnego Kasku przynosi mu drugie miejsce, znów lepszy był Andrzej Huszcza. Od tamtej pory kroczy już po ścieżce sukcesów. W 1979 roku jest członkiem brązowego teamu Drużynowych Mistrzostw Polski obok Andrzeja Huszczy, Stefana Żeromskiego, Jana Grabowskiego, Jana Krzystyniaka, Wiesława Pawlaka, Macieja Jaworka czy Zbigniewa Filipiaka. Również tamtego roku, 5 lipca, razem z „Tomkiem”, czyli Huszczą, zostają najlepszym duetem ligowym Polski, wieszając na swych szyjach złote medale Mistrzostw Polski Par Klubowych. Ich szczęśliwym obiektem jest wówczas stadion przy ul. Wrzesińskiej 25 w Gnieźnie, który stanie się jego domowym obiektem, kiedy dołączy do „Czarno-Czerwonych”. Także wtedy występy w Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostwach Polski obok Krzystyniaka, Jaworka, Marcinkowskiego przynoszą trzecie miejsce w tych rozgrywkach po czterech finałach rozgrywanych w Zielonej Górze, Toruniu, Lesznie i Rzeszowie pomiędzy 12 września a 25 października. Olszak wystąpił tylko na domowym torze, zdobywając sześć punktów z 25 drużyny.
Rok później ponownie bierze udział w MDMP, wieńcząc ten występ złotym medalem, notując znacznie lepsze występy indywidualne: Ponownie jedną z aren zmagań jest pierwsza stolica Polski – to finał pierwszy. Wywalczył tutaj 11 punktów. W drugiej rundzie we Wrocławiu zapisał się w tabeli wyników jako najskuteczniejszy jeździec Winnego Grodu: jego dziesięć punktów pomogło Falubazowi wygrać. Runda trzecia, Zielona Góra. Tutaj to Olszak i Krzystyniak, zdobywając po 12 oczek, wzięli na siebie ciężar zwycięstwa. W czwartym starciu w Gdańsku na torze się nie pojawił, ale i tak wraz z kolegami mógł wystawić szyję po odbiór złotego medalu w całych rozgrywkach. Pojawił się także w Indywidualnych Mistrzostw Polski i w leszczyńskim finale stanął na trzecim stopniu podium za lokalną gwiazdą Bernardem Jąderem oraz Andrzejem Huszczą. Ogólnie w finałach IMP jeździł trzy razy, jednak dwa następne występy nie były już tak udane, ukończone na ósmym i dziewiątym miejscu.
1981 to rok, w którym mógł zobaczyć legendarny stadion Wembley. Odbywał się tam wówczas, 5 września, finał najważniejszego turnieju w światowym żużlu, Indywidualnych Mistrzostw Świata. Finał Światowy, jak go wówczas nazywano, który w przeciwieństwie do dzisiejszych turniejów Speedway Grand Prix najlepszego zawodnika świata wyłaniał w jeden dzień. Tamta sobota okazała się szczęśliwa dla Bruce’a Penhalla. Nasz bohater miał okazję zaprezentować się londyńskiej publiczności jako zawodnik rezerwowy, niestety, nie udało mu się zdobyć punktu. Lata 1981-1982 przynoszą Falubazowi dwa złote medale DMP. W obu ma swój udział, pomagając kolegom. To jego ostatnie drużynowe „honory” w szeregach Falubazu.
1982 to rok, w którym tor w Gnieźnie przyniósł mu szczęście. Jeszcze jako zawodnik Falubazu wygrał rozgrywany 12 sierpnia w tym mieście Międzynarodowy Turniej Indywidualny. Wśród najlepszej trójki znaleźli się jeszcze Ryszard Buśkiewicz (Unia Leszno) i klubowy kolega Olszaka Jan Krzystyniak. W 1984 roku doszło w jego żużlowym życiu do poważnej zmiany. Start Gniezno, drużyna z 8. miejsca w tabeli ówczesnej I ligi poprzedniego sezonu, uległa poważnemu osłabieniu na skutek zakończenia kariery przez Wojciecha Kaczmarka oraz transfer Eugeniusza Błaszaka do Stali Rzeszów. Tak zdziesiątkowana drużyna wyraziła zainteresowanie pozyskaniem w swoje szeregi Henryka Olszaka z Falubazu Zielona Góra. Sytuacja nie wyjaśniła się jednak od razu, bo choć w tej ekipie nie widziano go w składzie, kierownictwo nie chciało odstąpić jego usług innej drużynie. Doszło jednak do porozumienia i 1 lipca 1984 Olszak został formalnie członkiem ekipy z orłem na plastronie. Choć został jednym z trzech, oprócz Leona Kujawskiego i Piotra Podrzyckiego, filarów drużyny, nie zapobiegł tylko dwóm wygranym przez Start meczom w sezonie, ostatniemu miejscu w tabeli i spadkowi do II (dziś I) ligi.
W Gnieźnie spędził jeszcze jeden sezon, 1985. Drużyna ścigała się na drugim szczeblu ligowym w Polsce i ostatecznie zajęła trzecie miejsce na koniec sezonu. Po trzech latach rozbratu z żużlem, które zafundował sobie w okresie między rokiem 1986 a 1989, w 1989 roku właśnie powrócił jeszcze na jeden sezon do Gniezna. Kończące się jednak czasy PRL-u, przemiana ustrojowa to okres zawirowań w klubie. Olszak notuje zniżkę formy: codziennością stają się występy ligowe ze zdobyczami rzędu 1, 3 oczek. Jedynie w jednym występie zapisuje ich na swoim koncie 9. Ten rok jest nie tylko początkiem nowego rozdziału w historii Polski, ale i w życiu 42-letniego zawodnika, który definitywnie kończy karierę żużlową i zostaje kierowcą ciężarówki, jeżdżąc w międzynarodowe trasy.
W 2015 roku podziękowano mu za zasługi dla Falubazu Zielona Góra, odsłaniając pamiątkową tablicę poświęconą jego dokonaniom. – Lata spędzone w Falubazie to najsympatyczniejsze lata mojego życia. Zespół był rodziną, znaliśmy się doskonale, dlatego niekiedy już przed meczami wiedzieliśmy, jakich wyników możemy się spodziewać. To klub dawał nam życie, oklaski, uśmiechy na ulicy. I najważniejsza sprawa, wzajemna pomoc. Mam jedno wspomnienie, które zapamiętam do końca życia. W 1982 musieliśmy wygrać mecz w Gnieźnie, by zapewnić sobie tytuł mistrza Polski. Przed wyjazdem wysłano nas do ośrodka wczasowego w Gryżynie, żebyśmy czasem na dansingi nie chodzili. Atmosfera sielanki, wygłupów została przerwana dopiero po przyjeździe do Gniezna, gdy okazało się, że mechanicy zapomnieli spakować zębatki pasujące na tor Startu. A doskonale wiedzieliśmy, że będzie beton. Tam trenerem był Stanisław Sochacki, który rok wcześniej poprowadził nas do mistrzostwa. Wiedział, jakiej nawierzchni nie lubiliśmy. Poszedłem do gospodarzy i poprosiłem, żeby pożyczyli nam zębatki. Nie mieli nic przeciwko. (…) Motor na 15 wyścigów 12 razy wyjeżdżał na tor. Mecz wygraliśmy i zostaliśmy mistrzami Polski. Zwyciężyliśmy, bo byliśmy wspaniałą rodziną – wspominał w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Pogrzeb Ś.P Henryka Olszaka w poniedziałek 21 czerwca o godzinie 11:50 na cmentarzu w Poznaniu–Junikowie.
Franciszek Majewski zdecydował się na pozostanie w Rzeszowie i podpisał kontrakt obowiązujący do 2027 roku.…
Lech Kędziora został nowym trenerem Energi Wybrzeża Gdańsk. Tym samym doświadczony szkoleniowiec wraca do pełnienia…
Dostępny jest już kolejny numer Tygodnika Żużlowego. W wydaniu nr 42 przeczytacie między innymi rozmowy…
Patryk Dudek zwyciężył w rozgrywanym w Ostrowie Wielkopolskim 72. Turnieju o Łańcuch Herbowy. Drugi był…
Marko Lewiszyn zwyciężył w VII Memoriale Krystiana Rempały który odbył się na torze w Tarnowie.…
Marcin Nowak ma za sobą całkiem udany sezon na zapleczu PGE Ekstraligi. Kapitan Texom Stali…