Wywiady

Po czterech latach opuszcza częstochowskie Lwy. Rozczarował się zachowaniem klubu, kiedy potrzebował jego pomocy (wywiad)

Nie dzieje się dobrze wokół częstochowskiego klubu speedrowerowego. W mocnych słowach o Lwach Avia wypowiadał się wychowanek i wieloletni kapitan drużyny, a teraz o swoich przykrościach jakie go spotkały opowiada Piotr Jamroszczyk. Ostrowianin do końca roku związany jest umową z „biało-zielonymi” i wiemy już, że nie dojdzie do jej przedłużenia.

Konrad Cinkowski (twojportalzuzlowy.pl): Miniony sezon zakończyłeś przedwcześnie przykrym urazem. Powiedz na początek, jak się czujesz obecnie i jak przebiega rehabilitacja?
Piotr Jamroszczyk: Można powiedzieć, że to droga długa, kręta i wyboista. Jeszcze miesiąc temu było ze mną krucho, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Wizyta u ortopedy zakończyła się wielkim rozczarowaniem, ponieważ dostałem informację, że moje szanse na powrót na tor są… nikłe. Na moje szczęście udało się jednak dostać do najlepszego centrum rehabilitacji w Ostrowie, czyli do NewReh pod rękę Marcela Stasierskiego. To dzięki niemu w miesiąc poczyniłem tak ogromny progres, że wzrosły szanse nie tylko na to, aby wrócić na tor, ale aby na niego wyjechać już na początek sezonu!

– Jednak wcześniej czeka cię zapewne dużo pracy z rehabilitantem…
– Na pewno. Wszystko też jest uzależnione od terminu kolejnej operacji, czyli usunięcia z barku hakowej płytki. Jestem w o tyle lepszej sytuacji, że im więcej pracy wykonamy teraz, tym mniej będzie jej do zrobienia po zabiegu.

– Co to oznacza w praktyce i jakie może mieć znaczenie na ewentualne kolejne upadki? Oczywiście nikt ci ich nie życzy, ale jednak one się zdarzają.
– Cały czas pracujemy nad mobilnością i przywróceniem siły. Każdy upadek wiąże się z możliwością doznania kontuzji, więc wcale nie jest powiedziane, że tylko ja jestem narażony na taki uraz.

– Kontuzja, której się nabawiłeś, nie tylko wyeliminowała cię z dalszej jazdy w tym sezonie, ale musiałeś również zaprzestać pracy zawodowej. Mając na utrzymaniu rodzinę i stale rosnące ceny, to domyślam się, że to chwilowe „nowe życie” było najtrudniejszym wyzwaniem?
– Nie da się tego ukryć… To był i nadal jest trudny okres, ale mam wspaniałą żonę i bywały gorsze sytuacje w życiu, które nas nie złamały, więc i teraz sobie poradzimy.

– Nie mogłeś liczyć na zbyt duże wsparcie ze strony ubezpieczalni, bo z moich informacji wynika, że kwota, którą otrzymałeś była, łagodnie mówiąc… śmieszna.
– Jak to z ubezpieczalniami bywa… Lubią działać, ale tylko w jedną stronę i to zawsze swoją.

– A jak było z pomocą ze strony klubu? Sebastian Paruzel w wywiadzie z naszym serwisem mówił wprost – „Piotrek został sam, na lodzie”.
– Nie chciałbym prać publicznie brudów, ale krótko mówiąc, zarząd klubu się nie popisał.

– Co masz na myśli?
– Nie mogę narzekać na to, co się działo zaraz po upadku, bo owszem, klub chciał mi pomóc. Jednak później ta sytuacja się zmieniła o 180 stopni. Jestem typem człowieka, który dopóki może dać sobie samemu radę, to to zrobi. Jednak w życiu bywają takie momenty, że się nie da i trzeba poprosić o pomoc. Wtedy telefon zamilkł.

– To musiało zaboleć…
– I tak było. Po miesiącu przekonałem się, jak wartościowym zawodnikiem byłem, kiedy poinformowałem prezesa klubu, że nie przedłużę swojego kontraktu.

Piotr Jamroszczyk zdobył z częstochowskim klubem trzy brązowe medale Drużynowych Mistrzostw Polski (2018, 2019, 2020)

– Jeśli to nie tajemnica, to w jednej z prywatnych rozmów przed sezonem przyznałeś, że to raczej twój ostatni sezon w Lwach. Czy ta sytuacja gdzieś w trakcie roku uległa zmianie, że skłaniałeś się jednak ku pozostaniu?
– Tak, rozważałem odejście z klubu już wcześniej. Biłem się z myślami i postawiłem sobie taki jeden warunek – jeśli zdobędziemy medal Drużynowych Mistrzostw Polski, niezależnie jakiego koloru, to zostanę. Jego brak oznaczał moje odejście.

– Nie sposób nie zapytać, czy to, co działo się między tobą a klubem po twoim feralnym upadku, miało jakiś wpływ na to, że opuszczasz częstochowską drużynę.
– Ta sytuacja na pewno miała jakiś swój wpływ. Jednak czynników było jeszcze kilka, chociażby studia żony, czy problemy z zatrudnieniem, bowiem pod koniec czerwca straciłem pracę.

– Sportowo nie masz raczej powodów do niezadowolenia, bo wyniki notowałeś dobre, byłeś podporą i pewnym punktem swojej drużyny.
– Przejście do Lwów było dla mnie dużym sportowym wyzwaniem, ponieważ byłem w trakcie powrotu do ścigania po przerwie i nieregularnej jeździe. Jak widać, ciężka praca się opłaciła, ponieważ, tak myślę, że jestem cenionym zawodnikiem. Do jazdy podchodzę bardzo poważnie, zimą staram się przygotowywać na 110%, aby podczas sezonu sprostać oczekiwaniom – swoim, a także drużyny i by zdobyć dla niej największą liczbę punktów.

– A z tego sezonu, gdyby odjąć kontuzję, jesteś zadowolony?
– Myślę, że gdyby nie kontuzja, to nie mam sobie nic do zarzucenia. Była dobra jazda, były dobre wyniki.

– A na kolejny rok już jakieś plany się pojawiły w głowie, czy po tej kontuzji wszystko zostało wymazane i teraz liczy się możliwość powrotu do jazdy?
– Oczywiście priorytetem będzie powrót do zdrowia, ale gdzieś tam się te plany mniejsze i większe krystalizują. Na pewno coś już jest i było, także wcześniej.

– Formalnie do końca roku jesteś zawodnikiem Lwów Avia Częstochowa, więc nowy klub poznamy najwcześniej w styczniu 2022. Czy decyzja dotycząca przyszłości jest już podjęta, czy nadal analizujesz spływające propozycje?
– Podjąłem już decyzję. Mimo tego, że jestem „kotem w worku”, to było duże zainteresowanie moją osobą.

– Czymś konkretnym kierowałeś się przy wyborze nowego klubu, czy na to, kto się do Ciebie zgłaszał, patrzyłeś ogólnikowo?
– Zapadło mi w pamięć pytanie mojego syna – „Tatusiu, czy będziemy kiedyś jeździć razem w jednej drużynie w takich samych koszulkach?”. Do dziś mnie ono nurtuje, ale kiedy to nastąpi? Czas pokaże.

– Twój syn ścigał się w barwach OS INFORNET.eu Omegi Ostrów Wielkopolski, czyli…
– Pomidor (śmiech). Nie mówię „tak”, ale nie mówię „nie”. Mój syn ma dopiero pięć lat, nie wiem, w jakim kierunku sportowym będzie patrzył i czy w ogóle będzie to speedrower.

– Czyli podsumowując – ta miłość do speedrowera nów gdzieś się rozpala na nowo? Bo doszły mnie słuchy, że niezależnie od stanu zdrowia, rozważałeś zakończenie kariery.
– Miłość do tego sportu była, jest i będzie. Z tego sportu nie da się odejść „ot tak”, tym bardziej w przyszłym sezonie, kiedy wkraczam w 20-lecie startów (uśmiech). Zresztą moje słowa potwierdza fakt związany z liczbą zawodników, która wraca do ścigania po latach.

– Piotrek, dziękuję za rozmowę. Chciałbyś coś dodać na koniec?
– Również dziękuję. Chciałbym podziękować osobom od których otrzymuję ogromne wsparcie, nie sposób ich wszystkich wymienić, bo zabrałoby miejsca, a też nie chciałbym nikogo pominąć.

POLECANE

Polecane newsy

Franciszek Majewski zostaje w Stali Rzeszów!

Franciszek Majewski zdecydował się na pozostanie w Rzeszowie i podpisał kontrakt obowiązujący do 2027 roku.…

16 godzin temu

Lech Kędziora trenerem Energi Wybrzeża Gdańsk

Lech Kędziora został nowym trenerem Energi Wybrzeża Gdańsk. Tym samym doświadczony szkoleniowiec wraca do pełnienia…

16 godzin temu

Nowy numer Tygodnika Żużlowego (42)

Dostępny jest już kolejny numer Tygodnika Żużlowego. W wydaniu nr 42 przeczytacie między innymi rozmowy…

21 godzin temu

Patryk Dudek wygrał 72. Turniej o Łańcuch Herbowy

Patryk Dudek zwyciężył w rozgrywanym w Ostrowie Wielkopolskim 72. Turnieju o Łańcuch Herbowy. Drugi był…

2 dni temu

Marko Lewiszyn wygrywa VII Memoriał Krystiana Rempały

Marko Lewiszyn zwyciężył w VII Memoriale Krystiana Rempały który odbył się na torze w Tarnowie.…

2 dni temu

Marcin Nowak: Wiem to, że stać mnie na więcej

Marcin Nowak ma za sobą całkiem udany sezon na zapleczu PGE Ekstraligi. Kapitan Texom Stali…

3 dni temu