Już dziś, 21 czerwca 2021 roku, o godzinie 19.00 na stadionie przy ul. Wrocławskiej 69 w Zielonej Górze szesnastka zawodników powalczy o Złoty Kask, który od tego roku staje się także Memoriałem Jerzego Szczakiela. Kto by pomyślał, że pierwsza edycja tego turnieju odbyła się już 60 lat temu?
Pierwsza była czeska Zlatá Přilba, rozgrywana od 1929 roku, której triumfator otrzymywał pozłacane nakrycie głowy. To dwudniowe święto żużla rozgrywane w Pardubicach, które wygrywali tak ważni w historii żużla zawodnicy jak Ove Fundin, Ole Olsen, Erik Gundersen, Hans Nielsen, Tony Rickardsson, Leigh Adams czy Darcy Ward. Polacy na swoje „złoto” musieli trochę poczekać. „Trochę”, czyli właśnie do 1961 roku. Wtedy właśnie pojawił się pomysł, by zorganizować rywalizację dla najbardziej zdeterminowanych zawodników, którzy byliby w stanie zaprezentować równą formę podczas kilku turniejów odbywających się w różnych miastach naszego kraju, na torach należących do klubów startujących w najwyższej klasy rozgrywkowej. Nagroda uprawniała zdobywcę do startowania w złoconym kasku we wszystkich wydarzeniach rangi krajowej do czasu następnej edycji.
Wyboru zawodników dokonywała Główna Komisja Sportu Żużlowego, kierując się wynikami poprzedniego sezonu. Ten, kto w dobrze spisał się w turnieju o Złoty Kask, miał otwartą drogę do udziału w eliminacjach indywidualnych i drużynowych mistrzostw świata.
Bydgoszcz, 22 kwietnia 1961. Rzeszów, 6 maja. Nowa Huta, 13 maja. Gdańsk, 20 maja. Wrocław, 3 czerwca. Rybnik, 10 czerwca. Poznań, 24 czerwca. Częstochowa, 8 lipca i wreszcie ukoronowanie, Warszawa 9 września. Tak wyglądała droga do końcowego sukcesu w debiutanckim roku. W stawce-najważniejsi polscy zawodnicy tamtych lat: Florian Kapała, Mieczysław Połukard, Henryk Żyto, Joachim Maj, Antoni Woryna – by wymienić nazwiska tylko kilku z nich. Ostatecznie, po odliczeniu dwóch najgorszych wyników, najlepszy okazał się Florian Kapała, wówczas zawodnik Stali Rzeszów, dziś patron stadionu w Rawiczu.
Z biegiem lat zmieniała się liczba prowadzących do finału turniejów oraz miejsca ich organizowania, aktualna pozostała reguła odliczania jednego lub dwóch najgorszych występów. Już rok później zniknęły starcia w Nowej Hucie i Warszawie, zastąpiły je potyczki Gorzowie Wielkopolskim i Lesznie. Z kalendarza wypadło spotkanie w Poznaniu i „już tylko” osiem szczebli eliminacyjnych wyłaniało przyszłego zwycięzcę. Sześć, siedem, przez kilka lat znów osiem-eksperymentowano z formatem turnieju. Ostatnim „najlepszym” w tak organizowanych rozgrywkach w 1969 roku został nieodżałowany Edward Jancarz. Rok później bowiem „złotą” batalię czekała mała rewolucja. W kolejce do trofeum ustawiono trzydziestu dwóch zawodników podzielonych na dwie grupy, oznaczone literami A i B. Rozegrano trzy turnieje w każdej z tych grup, następnie podzielono jeźdźców na nowe grupy, C oraz D, gdzie czekały ich po trzy kolejne spotkania. Najlepsza szesnastka przesiana przez tak skonstruowane sito eliminacyjne spotkała się ponownie w ośmiu turniejach. Tym razem najsprawniejszym „maratończykiem”, bo taką liczbę turniejów można już nazwać istnym maratonem, został wówczas Jan Mucha, reprezentant Śląska Świętochłowice. Na podium towarzyszył mu klubowy kolega Paweł Waloszek, a także legenda ROW-u Rybnik Andrzej Wyglenda.
Kolejny kamień milowy to 1978 rok, w którym pojawił się przedsmak tego, co znamy z dzisiejszego systemu rozgrywania Złotego Kasku czy choćby Indywidualnych Mistrzostw Polski: jednodniowy finał, poprzedzony czterema ćwierć – i dwoma półfinałami. 1 maja na słynnym Stadionie Śląskim w Chorzowie spotkali się żużlowcy wyselekcjonowani w ćwierćfinałach w Zielonej Górze, Wrocławiu, Tarnowie oraz Rzeszowie i półfinałach w Lesznie i Częstochowie. Ten dzień okazał się szczęśliwy dla Zenona Plecha, za którym na podium stanęli Bolesław Proch oraz Andrzej Huszcza.
W 1979 nowego właściciela ZK wyłoniły cztery turnieje w Częstochowie, Gdańsku, Chorzowie i Rybniku. Kluczowym był fakt, że nie podlegali oni eliminacjom, a wybrała ich Główna Komisja Sportu Żużlowego. Ostatecznie trafił on w ręce Roberta Słabonia, blisko byli także Piotr Pyszny i Mariusz Okoniewski.
Rozegrany 15 października 1992 roku we Wrocławiu finał zapoczątkował nową erę. Pierwsze zwycięstwo odniósł wówczas nie kto inny jak Tomasz Gollob. Był to także pierwszy finał w „obecnych czasach”, który nie składał się z wielu turniejów. „Pan Tomasz” łącznie wygrywał siedem razy: po 1992 roku były to lata 1994, 1995, 1997, 2000 (to we Wrocławiu, gdzie turniej gościł co roku od 1992 do 2001). W 2002 roku w Bydgoszczy najlepszą trójkę stanowili reprezentanci jednego klubu: miejscowej Polonii, czyli Tomasz Gollob, jego brat Jacek oraz Piotr Protasiewicz. Była to pierwsza tego typu sytuacja od 1975 roku, wówczas podium po raz pierwszy w dziejach turnieju zajęli żużlowcy jednej drużyny, w tym przypadku Stali Gorzów: Edward Jancarz, Zenon Plech i Bogusław Nowak.
Swoje starty w tym turnieju Tomasz Gollob zakończył w 2006 roku triumfem w Częstochowie. Łącznie ma tych triumfów na swoim koncie aż siedem. To czyni go najbardziej utytułowanym żużlowcem w dziejach tego turnieju. Zajmujący drugie miejsce w „tabeli wszechczasów” Roman Jankowski wygrał „zaledwie” trzy razy. Po piętach depcze mu młoda generacja, trzy razy wygrywali Przemysław Pawlicki i Janusz Kołodziej, obaj wciąż przecież kontynuujący swoje kariery. Szansę na poprawienie swojej pozycji w tym zestawieniu już dziś zyska „Koldi”, który zaprezentuje się w zielonogórskim finale. Historia zatoczy koło i znów zobaczymy zawodnika nazwiskiem Woryna. Antoni Woryna wygrał dwa razy. W 1967 i 1971 roku. A może dziś niespodziankę sprawi jego wnuk Kacper, który z zawodnika rezerwowego na skutek wycofania się z zawodów Macieja Janowskiego staje się pełnoprawnym uczestnikiem batalii?
W niektórych latach, począwszy od 1981 roku, Turniej o Złoty Kask łączono z Memoriałem im. Alfreda Smoczyka. „Fred”, jak nazywali go sympatycy, to legenda Unii Leszno. Zawodnik, który mimo krótkiego życia zdążył zapisać się w annałach leszczyńskiego i polskiego żużla. Urodzony w 1928 roku, reprezentował podczas swojej równie krótkiej kariery barwy klubów LKM Unia Leszno i CWKS Warszawa.
W 1949 roku został Indywidualnym Mistrzem Polski w finale rozgrywanym na leszczyńskim torze. Niestety, już rok później zginął w wypadku drogowym w lesie na trasie pomiędzy Gostyniem a Lesznem – jadąc na motocyklu szosowym, został potrącony przez samochód. Patronami byli także Lech Baran (1930-1984), lekarz i działacz związany z drużyną WKM Sparta Wrocław, związany z Polskim Związkiem Motorowym; Marian Rose (1933-1970), zawodnik toruńskiego klubu, który zmarł w wyniku obrażeń w meczu pomiędzy drużynami Stali Rzeszów i Stali Toruń 19 kwietnia 1970 roku; w końcu legendarny dziennikarz sportowy Jan Ciszewski. W tym roku zostaje zapoczątkowana nowa tradycja: zawody zostaną połączone z turniejem pamięci Jerzego Szczakiela, pierwszego polskiego indywidualnego mistrza świata na żużlu.
Jerzy Szczakiel urodził się w 1949 roku. Przez całą swoją trwającą dwanaście lat karierę związany był z macierzystym klubem z Opola. Był autorem sukcesów ówczesnego polskiego sportu żużlowego: 11 lipca 1971 roku w duecie z Andrzejem Wyglendą zdobyli w Rybniku tytuł mistrzów świata par, rok później zapisał na swoim koncie młodzieżowe indywidualne wicemistrzostwo Polski. Najważniejsza data związana z Jerzym Szczakielem to jednak bez wątpienia 2 września 1973 roku, a miejsce – Stadion Śląski w Chorzowie. To wtedy miał miejsce finał Indywidualnych Mistrzostw Świata. Fani żużla do dziś wspominają tamto wydarzenie z wypiekami na twarzach: po 20 wyścigach Szczakiel i nowozelandzka legenda Ivan Mauger mieli na swoich kontach taką samą liczbę punktów. O tym, kto zostanie mistrzem globu, decydował zatem wyścig dodatkowy pomiędzy tymi dwoma zawodnikami. Po upadku rywala Polak samotnie jechał dalej, co dało nam, Polakom, pierwszego w dziejach czarnego sportu indywidualnego mistrza świata. Jego wyczyn dopiero po 27 latach powtórzył Tomasz Gollob, a w dwóch minionych sezonach Bartosz Zmarzlik.
Jerzy Szczakiel miał także na swoim koncie trzecie miejsce Drużynowych Mistrzostw Świata w 1974 roku (po raz kolejny na Stadionie Śląskim) oraz, rok później, triumf w Turnieju o Łańcuch Herbowy Miasta Ostrowa Wielkopolskiego. W latach 2002-2010 zapraszał polskich zawodników do Opola na turniej żużlowy „Mistrz świata Jerzy Szczakiel zaprasza”. Rywalizowały w nim dwuosobowe zespoły (2002, 2009, 2010), w pozostałych latach miał formułę indywidualną, w której zwyciężali tacy zawodnicy jak Sławomir Drabik, dwukrotnie Sebastian Ułamek, Damian Baliński czy Rafał Dobrucki.
Pierwszy polski indywidualny mistrz świata odszedł od nas na zawsze w rodzinnym Opolu 1 września ubiegłego roku, na dzień przed 47. rocznicą jednego z najpiękniejszych dni życia swojego oraz rozkochanych w żużlu Polaków.
Już 20 października w Lonigo odbędzie się finał Mistrzostw Europy Par na żużlu. Weźmie w…
Kacper Teska podpisał nowy, trzyletni kontrakt z ekipą #OrzechowaOsada PSŻ Poznań, który będzie obowiązywał do…
Ekipa Energi Wybrzeża Gdańsk poinformowała, że jeden z jej liderów, Niels Kristian Iversen, pozostanie w…
Tomasz Bajerski pozostanie trenerem Abramczyk Polonii Bydgoszcz w sezonie 2025. O przedłużeniu współpracy klub poinformował…
Marcel Kowolik wygrał drugą rundę Pucharu MACEC w Pardubicach. Drugi był Jan Jenicek a trzeci…
Andrij Karpow wygrał rozgrywany w Świętochłowicach Puchar MACEC. Ukrainiec na podium wyprzedził Marcela Kowolika oraz…